niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 25

Do domu weszłam jak najciszej się da. Mój oddech był nierówny, a na twarzy pojawiły się pierwsze oznaki zdenerwowania. W końcu nie chciałam napotkać się na tatę. Wiem, że muszę porozmawiać z nim. Sama jestem tego ciekawa co ma do powiedzenia. Teraz marzę tylko o tym, aby wziąć gorącą kąpiel w wannie. Odprężyć się, wyciszyć i przemyśleć wszystko. W końcu jak to możliwe żeby nastolatka wplątała się w grono wampirów, wilkołaków i łowców. Mało tego! Jeśli oni istnieją to na pewno są jeszcze inne stworzenia. Czasami czuję się jakbym była w jakimś serialu fantasy. Niestety koniec "sezonu" będzie bardzo niebezpieczny, a wszystko będzie zależeć od mojej decyzji. Ostrożne otworzyłam drzwi od mojego pokoju. Mój wzrok natychmiast powędrował na łóżko, gdzie siedział mój ojciec. Wyraźnie było widać jego zdenerwowanie. Przez to też mnie nie zauważył. Czyli nici z moich planów...
-Tato?
-O, już jesteś. Przepraszam, nie zauważyłem cię- powiedział zmieszany. 
-W porządku- przełknęłam głośno ślinę- chcę samej prawdy, zero kłamstw.
Czułam, że to ja rozdawałam karty. Dzisiaj zasługuje na wyjaśnienia. Mam zamiar je otrzymać.
-Usiądź- powiedział, przy czym wskazał palcem na krzesło od biurka, które było naprzeciwko łóżka. Cała dłoń drżała mężczyźnie. Teraz wydawał mi się trochę obcy. To tak jakbym znała go całe życie, ale wszystko byłoby kłamstwem. Tak się czułam i to jest prawda. 
-Od czego tu zacząć... 
-Od początku
-Ród Hale'ów wywodzi się z rodu łowców już od niepamiętnych czasów. Każda umiejętność, każde słowo przekazywane jest z ojca na syna. Właśnie, z ojca na syna. Było tak od wieków. Gdy poznałem twoją mamę od razu się w niej zakochałem. Szybko zaczęliśmy się spotykać. Rok później mogłem nazwać ją swoją żoną. Wkrótce mama urodziła wspaniałą córeczkę. Nadaliśmy ci imię po założycielce rodu, Lucy Hale.
-Mama o wszystkim wie?- zdziwiłam się.
-Tak. Gdy się dowiedziała była bardzo wyrozumiała. Słuchała o wszystkim, o czym jej mówiłem. Przyjęła do swojego serca to, że zabijam. Niestety, wraz z kolejnymi latami ona nie mogła tego udźwignąć. To dlatego jest taka oziębła, rzadko kiedy bywa w domu. Wiem też, że ma kochanka, ale w pełni ją rozumiem, Widzisz, w naszym rodzie panują żelazne zasady. Jeśli zostaliśmy połączeni węzłem małżeńskim, to nie możemy już go rozwiązać. Jeśli tak by się stało to podobno stanie się coś strasznego. Nie możemy ryzykować. Dlatego postanowiliśmy z mamą, że będziemy cię wychowywać w taki sposób. Kocham mamę, dlatego pozwoliłem jej na odejście do innego. Czasami dla ludzi, takich jak mama jest zbyt ciężko utrzymać taką wielką tajemnicę. W naszej rodzinie od zawsze rodzili się mężczyźni. W przepowiedni zapisane jest od wieków, że jeśli urodzi się dziewczynka to będzie ona stworzona do czegoś wielkiego. Lucy, pierwsza kobieta połączyła rody dwóch łowców, dzięki czemu staliśmy się potęgą. Następna była Marta. Dzięki jej sprytowi i inteligencji wygraliśmy największą wojnę między ludźmi, a wampirami. Następną...jesteś ty. Urodziłaś się do czegoś wielkiego Lucy. Tylko ty jesteś tą jedyną, która sprawi, że na kartach naszej historii pojawi się coś niewyobrażalnego. Możesz odmienić losy wszystkich. TY, tylko ty. 
Chłonęłam słowa ojca jak oszalała. Jedno za drugim. Mimo, że wydawało mi się to kompletną abstrakcją to wierzyłam mu. Nie wiedziałam tylko jak mam "odmienić losy wszystkich". 
-To dlatego mama też się od ciebie odsunęła. Wiedziała, że będziesz tą osobą z przepowiedni. Ona cię naprawdę bardzo mocno kocha. Jednak myśl, że może cię stracić na zawsze... 
-Jak to stracić?
-Widzisz, Marta dobrowolnie poddała się w niewolę wampirów tylko dlatego, żeby jej ludzie mogli wejść na ich terytorium i przygotować zasadzkę.
-Zginęła?
Ojciec pokręcił twierdząco głową.
-Straszną śmiercią.
-W jaki sposób? Chcę wiedzieć tato!
-Łowcy mają swoje prawa, ale wampiry też je mają. W tamtych czasach mieliśmy dużą przewagę nad wampirami. Zabijaliśmy ich... jednego po drugim. Podczas wojny zebrały się około jednego miliona wampirów. Przy liczbie siedmiuset tysięcy łowców byliśmy bezsilni. Było ich zbyt dużo. Do tego jeszcze stali się oni brutalniejsi, silniejsi. Marta jako przywódca musiała coś zrobić. Poddała się w niewolę, wiedziała, że zginie straszną śmiercią. Jednak na to pozwoliła. Jedna z zasad wampirów mówi o tym, że winnego za zabicie wampira musi poczuć ten sam ból, co zabity wampir. Członek rodziny zabitego wampira podchodził do Marty. Brał nóż od wodza. Następnie nacinał wybrane przez siebie miejsce. Bardzo powoli, głęboko, z częściowo zatrutego noża. Jeśli taki ktoś przeżyje takie cierpienia to wódz na końcu uśmierca człowieka, wysysając z niego krew. 
-Co z wilkołakami?
-Na nie też polujemy odkąd Rada zadecydowała tak. Wampiry za bardzo sprzymierzają się z wilkołakami. Stefan i Damon chcą klątwy, która połączy ich w hybrydy. Nie możemy do tego dopuścić. 
-Ale tato...
-To twoje przeznaczenie, nie możesz do tego dopuścić. 
-Dlaczego nienawidzicie tak bardzo wampirów?!
-Lucy zrobiła dobrze, zakładając klan łowców. Wampiry zagrażały i nadal zagrażają ludziom. Oni nie mają duszy. Nie mają uczuć. Nie obchodzą ich ludzkie życia. Traktują nas jak pożywienie. Lucy uważała, że mamy coś, czego wampiry mieć nie mogą. Wszyscy łowcy tak uważają...
-Co to takiego?
-Potrzeba miłości
Widzisz, ludzie potrzebują miłości, wsparcia, współczucia, pomocy. Wampiry takie nie są. Nie umieją poczuć tego. Mogą o tym mówić, ale to tylko puste słowa. Miłość to dar dla ludzi. 
W tej chwili myślałam tylko o jednym. Wyznanie miłości Damona. Jeśli to czuje to wspaniale, jednak on chce zostać także wampirem.
-Co z hybrydami? Jeśli wilkołak stanie się w połowie wampirem to czy nadal będzie to czuł.
-Tego żaden człowiek nie wie. 
-Mam za zadanie unicestwić klątwę?
-Tak, dlatego też staniesz przed Radą. Oni powiedzą jak masz to zrobić. Pozostaje tylko jedno pytanie: CZY JESTEŚ GOTOWA?
W głowie miałam milion myśli. Przecież ja kocham ich obu, a urodziłam się po to, aby zniszczyć ich plany, marzenia? Może wampiry nie umieją kochać, ale ludzie nie są aż tak okrutni. A raczej ja nie jestem. Stefan i Damon wmawiają mi, że ja mogę pomóc im w klątwie. Jestem kluczem dla nich. Z drugiej strony jestem przeznaczona do tego, aby udaremnić ich plany. I jednym, i drugim na mnie zależy. Jednak co jest ważniejsze? Losy hybryd czy ludzkości? Odpowiedź wydawałaby się prosta. Jednak ja ich kocham. Poświęcić życie wampirów czy ludzi? Moim przeznaczeniem było urodzić się, stać się przywódcą, być może poświęcić się tak jak Marta. Nie zawiodę. Wiem, że sama wbijam sobie nóż prosto w serce, jednak ci ludzie gotowią są oddać za mnie życie. Dokonałam już wyboru. 
-TAK, JESTEM GOTOWA! SKORO TO MOJE PRZEZNACZENIE, TO SIĘ NIE PODDAM! 



***
Witajcie po długiej przerwie! Potrzebowałam jej, aby zregenerować siły, nabrać weny. Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału ^^ Jak się pewnie też domyślacie, to zbliżamy się do końca... będzie naprawdę spektakularny i być może bardzo się zdziwicie. Nie mogę przewidzieć ile zostało rozdziałów do epiloga, ponieważ mam w planach jeszcze kilka wydarzeń. 
Jak myślicie...czy Lucy stanie się przywódcą łowców? Którą stronę wybierze? I czy wszystko jest takie jakie się wydawało?

piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 24

*Lucy*
-Damon, nie złość się, proszę- prosiłam. Wiem że to wydarzenie nie ujdzie płazem.
-Nie musisz mi nic tłumaczyć Lucy. Wiem co widziałem i wcale nie zaprzeczacie. Wiem jednak, że to sprawka Stefana. Od zawsze odbijał mi dziewczyny--
-...albo ty mi braciuszku, ale nie tym razem. Wcześniej chciałem zrobić ci na złość. Teraz... jest zupełnie inaczej.
-Nie wkurzaj mnie Stefan!-zagroził.
Czyżby Stefan chciał powiedzieć, że coś do mnie czuje? Byłabym szczęśliwa, ale przy Damonie... Skończyłoby to się źle. Kocham ich obu, ale każdy z nuch ma odmienny charakter, przez co nie mogę wybrać. Ten dzisiejszy pocałunek z Stefanem dał mi do myślenia. Niestety, nie na tyle żeby móc wskazać na któregoś z nich. Klątwa już niedługo. Muszę się śpieszyć.
-Lucy, lepiej się odsuń- powiedział chłopak łagodnie.
-Damon... Wiesz czym może grozić ugryzienie wilkołaka dla wampira... Nawet nie próbuj. Już raz to się stało.
-Twój problem braciuszku- powiedział jednocześnie gniewnie i groźnie.
I wtem rozpoczeła się nie bójka, a walka na śmierć i życie. Damon zamienił się w wilkołaka w locie, co było piękne, ale też niebezpieczne. Stefan natomiast zmienił się w pełnoprawnego wampira, to znaczy, że zmienił kolor źrenic, na twarzy pojawiły się fioletowe żyły, a w miejsce zębów kły. Walka się zaczęła. Pojawiły się pierwsze rany i krew...dużo krwi. Krzyczałam żeby przestali. To na nic. Albo się zabiją nawzajem albo jeden z nich wygra zabijając drugiego. Nagle grupa uzbrojonych ludzi otoczyła ich obojga. W mgnieniu oka załadowali swoją broń.
-Stójcie!- nagle krzyknął jeden z nich... Hmmm znajomy głos.
Nie mogę w to uwierzyć. Nie, nie. To nie może być prawda! Co do cholery robi tutaj mój ojciec?! 
-Tato- powiedziałam przerażona- co ty tu robisz?
-Córciu....
-To twój ojciec?-spytał Damon.
-Chyba musisz mi wszystko wytłumaczyć OJCZE- położyłam nacisk na to słowo, aby dotarło nie tylko do Damona, ale do wszystkich łowców.
-Chyba musimy porozmawiać...
-Może zabierzesz swoich kolegów Ted- powiedział groźnie Stefan.
-Zbieramy się- rozkazał Ted, machając przy tym ręką, aby się wrócili- a my Lucy porozmawiamy...później w domu.
-Lucy, wiesz kto to jest?- spytał ostrożnie Stefan.
-Oprócz tego, że jest moim ojcem, znienawidzonym przeze mnie mój ojciec to okazuje też być się łowcą- westchnęłam, a moje ramiona beznadziejnie opadły.
-Wiesz jaki status łowcy ma?
-A jest coś takiego?
Damon pokiwał głową...
-Tam gdzie są wampiry urzędują łowcy. Każdy nas pilnuje, dzielą się oni na okręrgi. Twój ojciec... On jest tak jakby szefem takiego okręgu. Przewidywaliśmy, że ktoś z twojej rodzinie może być łowcą. To było zapisane w przepowiedni. Nie sądziliśmy jednak, że to twój tata.
-Co? I nic mi nie powiedzieliście?
-Zrozum, my nie mieliśmy pojęcia kto nim będzie.
-I musiał być to mój ojciec- powiedziałam ze smutkiem.
Moi rodzice zbytnio się mną nie przejmują, ale dowiedzenie się, że twój rodzic chce zabić osoby, które kocham... To, to boli.
-Wiecie co... Muszę iść do domu, porozmawiać z tatą. A wy... Proszę, nie pozabijajcie się nawzajem- powiedziałam z politowaniem.
-Nie martw się skarbie. Kilka drewnianych rzeczy w ciele Stefana niczemu nie zaszkodzi.
-Damon- zagroziłam.
-Oj, przepraszam.
-Stefan?
-Nie martw się.
-Mam taką nadzieje. Ja muszę wrócić do domu.
-Odwioze cie-zasugerował Damon.
-W porządku-moje kąciki ust lekko się podniosły.
Jechaliśmy w ciszy od około pięciu minut. Damon niekiedy zerkał na mnie niepewnie. Było bardzo niezręcznie.
-Kocham cię Lucy- powiedział pewnie lecz w jego głosie usłyszeć było można przerażenie.
Cholera, co ja mam mu odpowiedzieć?
-Kocham cię, ale wiesz przed chwilą całowałam się z twoim bratem, więc za bardzo nie wiem co mam ci powiedzieć.
Damon spojrzał się na mnie dziwnie.
-Cholera, powiedziałam to na głos prawda?- przymrużyłam oczy.
-Kocham cię Lucy- powiedział tym razem bardzo pewnie, a w jego głosie usłyszeć można było przekonanie. 
-Kocham cię
-Teraz chyba powinienem cię pocałować, ale z racji, że prowadzę...cóż będzie ciężko.
Rozbawił mnie tymi słowami. Niestety to nie będzie dzień zakończony happy end'em. Czeka mnie jeszcze rozmowa z tatą.
-Czyli, że nie wkurzasz się już za tamten pocałunek?- spytałam ostrożnie.
-Aż tak bardzo to nie.
Przelotnie pocałowałam chłopaka w usta po czym szybko pobiegłam do domu. Gdy otworzyłam drzwi ostrożnie zaczęłam stąpać po podłodze, aby niczego nie naruszyszć. Nie wiem czemu, ale bałam się tej rozmowy, chociaż to mój ojciec miał się tłumaczyć. Szybko przebiegłam tym razem do mojego pokoju. Zamknęłam powoli drzwi. Niestety, mój tata siedział już na moim łóżku. Zgaduje, że przyszedł czas na rozmowe.
-Chyba musimy porozmawiać.


***
Witajcie z powrotem po długiej przerwie! Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest :) Zapraszam do komentowania.
Jak myślicie... jaki sekret wyjawi Ted Lucy?
Czy będzie on związany z klątwą?


2 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

niedziela, 17 maja 2015

Rozdział 23


*Dwa dni później*

Kolejne dni mijały spokojnie... jeśli chodzi o łowców. Lucy i Selena były pogrążone w kartkówkach i sprawdzianach. Czeka ich jeszcze parę trudnych dni, ale dzięki chłopakom nieźle sobie radzą. Lucy oswoiła się z myślą, że żyje wśród wampirów. Księga Przeznaczenia odkryła kolejne tajemnice. Przybliżona data klątwy miała się odbyć przy pierwszej pełni księżyca.
-Cześć Lucy!- powiedziała Selena.
-Dlaczego masz taką dziwną minę?- spytałam podejrzliwie na przywitanie.
-Nic, nic, tylko chciałam się cię zapytać czy nie wybierzesz się z nami na wyścigi?
-Co? Ja? Słuchaj, po pierwsze to niebezpieczne, po drugie nie wiadomo co może się stać, a po trzecie--
-Czyli się zgadzasz?
-No jasne- szeroko się uśmiechnęłam.
-Co można tam robić?
-No wiesz...Trevor będzie zajęty wyścigami, więc my możemy się upić albo cokolwiek innego.
-A co na to twoi rodzice?
-Hmmm... powiedzmy, że o tym nie wiedzą.
-Niczego się nie domyślają?
-Nie, no co ty. Myślą, że śpię albo się uczę. Poza tym jestem szczęśliwa. Mam rodziców, Trevora, ciebie. Wszystko idzie po mojej myśli. Nawet Karen jest dla mnie miła, Lepiej! Ona jest dla wszystkich miła.
Cóż Karen ostatnio naprawdę dziwnie się zachowuje, ale może stwierdziła, że bycie suką nie uczyni z niej kogoś lubianego. A co do Seleny... sądzę, że się zmieniła. To znaczy od zawsze taka była. Zwariowana i nierozsądna, ale przy Trevorze zmieniła się jeszcze bardziej. Często ucieka z domu, opuściła się w nauce, upija się, imprezuje, jeździ na wyścigi oraz coraz mniej czasu się spotykamy. To jej życie, ale ona jest dla mnie jak siostra, gdy przyjdzie czas to jej to powiem, a na razie dam jej jeszcze tydzień lub dwa wolności, w końcu jest zakochana. Schodząc na ten temat... jestem z Damonem, jednak Stefan... sama nie wiem. Dlaczego to musi być takie trudne? W dodatku Księga Przeznaczenia znowu wyjawiła tajemnicę. Pełni księżyca już za parę dni, a żeby ją ukończyć muszę pocałować swoją prawdziwą miłość. To ukazało się tylko mi, w końcu jestem przeznaczona. W księdze jest napisane, że ona zna moje pragnienia, uczucia... w sumie to powinno być dziwne, ale odkąd wiem o wampirach, wilkołakach i innych istotach to nic dla mnie nie jest dziwnie. No więc wracając do tematu to Księga wie o moich uczuciach i jako, że ja jestem przeznaczona to wyznaczyła mnie, żebym przypieczętowała klątwę pocałunkiem prawdziwej miłości. Niestety z tym jest problem. Kogo ja kocham? Czuję coś do jednego i do drugiego.
-Słuchasz mnie?
-Ymmm...co? Tak, tak.
-Co cie gryzie?- spytała dziewczyna.
-Stefan, Damon... To co zawsze- szturchnęłam ramionami i wzięłam głęboki oddech.
-Nadal kochasz ich obu?
Skinęłam głową.
-Ale i tak jesteś z Damonem?
-Yhy.
-No, no Lucy Hale. Nie pamiętam kiedy ostatnim razem miałaś takie wzięcie. Dwóch na raz, którzy o ciebie walczą.
Zaczęłyśmy się śmiać. To jest to co lubię u Seleny, poczucie humoru.

*Selena*

Parę minut później rozeszłyśmy się na lekcje. Na szczęście na tej siedziałam z Trevorem. Cała klasa czekała na nauczycielkę po klasą, która o dziwo była zamknięta.
-Może zerwiemy się z tej lub wszystkich lekcji?- chłopak szepnął mi na ucho.
-A co będziemy robić?- uśmiechnęłam się.
-A co byś chciała?
-Możemy posiedzieć i pogadać.... albo
-...albo- pocałował mnie w usta.
-W takim razie chodźmy.
Jest już parę minut po dzwonku, więc korytarze z sekundy na sekundę opustoszały.
-Gdzie idziemy?-spytałam.
-Dyrektora nie ma, bo gdzieś pojechał, a sekretarka o tej godzinie ma lunch.
-Co? Skąd ty to wszystko--
-Idziesz czy będziesz gadać?
-A jeśli nas przyłapią?
-Żartujesz? Nikogo nie ma, a po drugie boisz się?
-Dla ciebie zaryzykuje- uśmiechnęłam się, choć naprawdę się bałam. Nigdy nie byłam w gabinecie dyrektora na dywaniku, tylko po odebranie pochwały lub narody.
Weszliśmy do środka. Wszystko było na swoim miejscu, tak jak to zapamiętałam. Pokój obłożony drewnem. Skórzany fotel, biurko z ciemnego drewna. Na nim sterta papierów oraz złota plakietka z nazwiskiem dyrektora "S.Burton". Drewniane szafki i szafy, a w nich puchary, nagrody szkolne.
-Zaczynamy?- powiedziałam nieśmiało.

*Karen*

W szkole wszyscy na mnie się dziwnie patrzą. Niektórzy się nawet śmieją. Chodzą za mną dwie brzydule, które mówią, że są moimi przyjaciółkami. Nauczyciele mnie chwalą, chłopaki się do mnie nie odzywają. Inaczej się ubieram. Nie używam kosmetyków. Co się ze mną dzieje do cholery? Wiem kogo to sprawka. TREVOR I CHLOE za to zapłacą. Słono zapłacą. Pożałują, że ze mną zadarli.

*Lucy*

Zapukałam do drzwi Salvatorów. Nikt nie odpowiadał przez dłuższą chwilę. Już miałam iść, gdy drzwi otworzył mi Stefan.
-Cześć Stef!
-Cześć Lucy! Stef?
-Tak- uśmiechnęłam się- Nie podoba ci się?
-Ok... wejdź.
-Damona nie ma, poszedł na łowy.
-Kurcze... miał iść ze mną do kina.
-Wróci pewnie dopiero wieczorem, więc jeśli chcesz to mogę pójść z tobą, oczywiście jeśli ci to pasuje.
-No jasne- uśmiechnęłam się, choć w głowie gotowałam się.
"Co ja robię?", powtarzam sobie, choć to nic nie pomaga. Idę na randkę z Salvatorem, tylko nie z tym co powinnam. Plusem jest to, że może się zdecyduje kogo pocałować podczas klątwy.

***

-O matko! Jak ja nie lubię, kiedy jest tak dużo osób na jednej sali- wzdychnęłam.
-Poczekaj tutaj. Mam dla ciebie niespodziankę.
Ciekawe co on wymyślił....
-Chodź- chłopak wyciągnął rękę.
Nie protestując wyciągnęłam dłoń do niego, a on gwałtownie ją złapał i pociągnął mnie za sobą. Trzymam go za rękę. Wiem, że to niewiele, ale dla mnie w tym momencie jest wszystkim. Przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie i te jego piękne oczy i uśmiech, gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się dłońmi. Teraz już go znam. Wiem kim jest, trzymam go za dłoń nie przez moment, ale o wiele dłużej i wiem jedno... kocham go.
-Proszę, cała sala dla nas. Poprosiłem o to dyrektora.
-Poprosiłeś... hmmm?
-A czy to nie to samo co synonim słowa "zahipnotyzowałem"?
Lekko się zaśmiałam. W połowie filmu poczułam jego wzrok na sobie. Obserwował mnie albo moją tętnicę, w każdym razie patrzył się na mnie.
-Możesz się powstrzymać od picia ludzkiej krwi?
-Przepraszam cię Lucy. Ta klątwa to moje marzenie, ale przygotowania do niej to koszmar. Piję tylko krew z torebek i zwierząt. Z ledwością powstrzymuje się od picia krwi ludzkiej. Czasami Damon mnie namawia... W każdym razie przepraszam.
-Damon cię namawia?
-Słuchaj, nie chcę żebyście się pokłócili...
-Mów---
-On pije ludzką krew- powiedział przełykając głośno ślinę.
-CO?
-Nie mów mu proszę, że dowiedziałaś się ode mnie, choć pewnie i tak się domyśli... To przez tą klątwę. Potem już tak nie będzie.
-Myślę, że muszę z nim porozmawiać!
-Możemy już oglądać film i skończyć ten temat?
-Pewnie, tylko proszę cię, nie gap się na moją tętnicę- przymrużyłam oczy, gdy to powiedziałam, ale czułam, że głupio to zabrzmi.
-Postaram się, przepraszam.
Kontynuowaliśmy oglądanie filmu. Położyłam swoją głowę bardzo delikatnie na jego ramię. W głębi duszy się uśmiechałam. Myślałam także o Damonie. Stefan może się powstrzymać, a on nie?! Całując się z nim może mi powie, że przed chwilą zabił jakąś nastolatkę.

*Emanuela Park*

-Dzień dobry. Z tej strony wychowawczyni Seleny. Czy zastałam państwa Gomez?
-Dzień dobry. Przy telefonie. Czy coś się stało?
-Proszę przyjechać jutro do szkoły, to porozmawiamy. 
-Dobrze, będę, ale czy to coś poważnego?
-Jutro się pani wszystkiego dowie.
-Dobrze. W takim razie dowidzenia.   
-Dowidzenia. 

*Lucy*

-Dzięki, że poszedłeś ze mną do kina- powiedziałam, gdy już mieliśmy się rozstać przed domem Salvatorów.
-Nie ma za co- chłopak uśmiechnął się- wiesz, mój brat jest raczej w tym oschły i pewnie ci tego nie mówi, ale... ja cie bardzo lubię.
-Jak przyjaciel?- zapytałam, nie rozumiejąc do czego zmierza.
Chłopak niespodziewanie złapał mnie za rękę i szybkim ruchem wpił się w moje usta. W jednej chwili ogarnęło mnie wewnętrzne ciepło. Jeden pocałunek, w którym nie odrywaliśmy swoich warg od siebie. 
-Może trochę więcej- powiedział zadowolony i uśmiechnął się szarmancko. 
-LUCY, STEFAN, CO WY?!- krzyknął Damon. 



***
Witam z nowym rozdziałem! Wiem, że dawno go już nie było, ale mam ku temu powody. 
1. Brak weny, choć ostatnio miałam jej trochę, jednak nigdy...
2...nie mam czasu
3. Zbliża się koniec roku szkolnego, a więc czas na poprawianie ocen... ehhh jak ja kocham życie gimnazjalisty
4. Gdy się zabieram za pisanie rozdziału, akurat w tym momencie musi ktoś mnie zawołać albo muszę coś innego zrobić, albo ktoś przyjdzie, albo coś mi po prostu wypadnie. 
~~~~~
1. Jak sądzicie, co chciała wychowawczyni Seleny od jej mamy?
2. Co powie Damon na pocałunek swojego brata z jego dziewczyną?
3. Jak myślicie jaką zemstę szykuje Karen? (PS Powiem tak...ta dziewczyna umie się mścić.)
~~~~
Rozdział ten pisało mi się naprawdę długooooo... jednak rozdział ten miał się pojawić kilka godzin temu, jednak usunął mi się calutki rozdział.... CAŁY! Na szczęście miałam kopię zapasową na laptopie i połowę rozdziału w telefonie. Ale mało tego! Gdy go już wkleiłam na blogspota to cała czcionka mi się popsuła i dumałam długo jak ją naprawić... Ale naprawiłam i wszystko udało się, abym opublikowała wam ten rozdział :)


2 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

niedziela, 3 maja 2015

Nowa zakładka!


W "Menu" pojawiła się nowa zakładka "Zapytaj bohatera!". W niej możecie pytać bohaterów o wszystko! Zdarzyć się mogą spojlery... Odpowiadać będę jako dany bohater. 

ZAPRASZAM  Zapytaj bohatera!

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 22

*Stefan*

Poczekałem, aż Lucy uśnie. Wymknąłem się po cichu, aby nie budzić dziewczyny. Miałem przecież próbę kapeli. Ostatnio nie poświęcam im zbytnio dużo czasu. Mógłbym zahipnotyzować odpowiednich ludzi, abyśmy zostali sławnymi muzykami, ale ja taki nie jestem. To pasuje raczej do Damona. Nie chcę rozgłosu. Zagroziłoby to bardzo mi. Jakby to brzmiało "Sławny muzyk, który od paruset lat się nie starzeje". Poza tym ludzie zaczęliby coś podejrzewać. Wiem, że chłopaki z zespołu pragną sławy. Mógłbym to uczynić, jednak dla mnie to byłoby wielkie zagrożenie.
-Gdzie idziesz?- spytał Damon.
-Na próbę.
-Pilnuj Lucy. Łowcy mogli ją śledzić.
-A co, ser Lancelot nie może z nią zostać?- powiedział wścibsko.
-Tak się składa, że nie. Pilnuj Lucy. Tylko o to cie proszę.
Damon często działa mi na nerwy. Często też się kłócimy, ale w końcu to mój brat. Niedługo będziemy razem rządzić, dlatego nie możemy się próbować ponownie zabić. Myślę, że Lucy może być częstym powodem naszych kłótni i bójek... Tak samo jak było z Katheriną.

*Lucy*

Obudziłam się kilka godzin później. Co dziwne, jestem wypoczęta. Nie pamiętam kiedy ostatnio spałam tak spokojnie. Żadnego koszmaru. W końcu mogłam się wyspać. Postanowiłam, że poszukam chłopaków. Już się ich nie boje albo przynajmniej nie pałam do nich nienawiścią. Wyszłam po cichutku z pokoju. Niestety schodząc na dół drewnianymi schodami, te zaczęły skrzypiec.
-Wstałaś już mała?
-Tak...
-Głodna? Zamówiłem pizze.
-Bardzo... gdzie Stefan?
-Wyszedł na próbę The Vamp. Wróci pewnie za kilka godzin.
-Okay
-Stefan pewnie opowiedział ci wszystko... o nas.
-Tylko o wampirach i klątwie.
-W takim razie ja poczekam na pizze, a ty opowiadaj o wilkołakach.
-Co tu dużo mówić... odżywiamy się jak normalni ludzie, jednak, aby przygotować się do przemiany  w wampira muszę pić krew. Przemieniamy się podczas każdej pełni, jednak ja umiem nad tym panować, jako że jestem alfą. Mogę zmienić się w każdej chwili.
-W każdej chwili?- na twarzy miałam już wyraz twarzy, który mówi "przemień się".
-No dobra
Damon wstał z krzesła. Zatrzymał się na środku kuchni, tam gdzie było więcej miejsca. Nagle twarz chłopaka zaczęła się zmieniać. Pojawiły się na nich nienaturalne zmarszczki. Jego całe ciało było owłosione, a raczej pokryte sierścią! Teraz widzę już tylko.... wilka. Oraz te wielkie zęby! Jego oczy są błyszczące i piwne. Chłopak wyciągnął do mnie swoją łapę. Ciekawa i trochę przerażona wyciągnęłam swoją. Niepewnie zaczęłam głaskać wilkołaka.
Po paru minutach Damon powrócił do postaci człowieka. Zajadaliśmy w tej chwili pyszną pizze, rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Nagle usłyszałam rozbijające się okno. Później czułam tylko okropny ból.
-Na ziemię!- krzyknął Damon.

***
Pół godziny później strzały, kule ustały. Oboje zrozumieliśmy, że ten kto to zrobił już opuścił posesje Salvatorów. 
-Co tu się do cholery stało!?
-Stefan, jak dobrze, że jesteś- powiedziałam z nadzieją w głosie. 
-Szkoda, że trochę nie w porę- dodał chłodno Damon, z wyrzutami.
-Nic wam nie jest?
-Mnie nic, ale z Lucy gorzej. Ma strzałę w brzuchu i kule w ręce. Dobrze wiesz, że bez ciebie nic nie mogę zrobić. 
-Dobra, siadajcie.
Spojrzałam głęboko w oczy Stefana. Widziałam w nich wielką troskę oraz... wyrzuty sumienia.
-Dobra Lucy, tylko spokojnie. Jesteś jeszcze na werbenie, więc nie mogę cie zahipnotyzować, abyś myślała, że to nie boli. Wręcz przeciwnie, zaboli i to bardzo. Muszę wyjąć ci tą strzałę, inaczej wykrwawisz się na śmierć. 
-Zaczynaj- powiedziałam już ze łzami w oczach. 
To były najgorsze minuty mojego życia. Czułam ból, nawet w małym palcu. Ściskałam z całej mojej siły dłoń Damona, jednak i to nie pomagało. Nareszcie. Strzała wyjęta. 
-Drewno- powiedział Stefan. 
-Łowcy-odpowiedział Damon. Obaj chłopacy spojrzeli na siebie spostrzegawczo. 
-Damon zabierz to ode mnie!- zażądał. 
-Jasne, ale to nie ja przynajmniej chce zabić teraz Lucy.
-Przestańcie!- przerwałam- musicie się kłócić, nawet teraz?!
-Przepraszam kochanie. 
Zrobiłam się czerwona. Spojrzałam tylko na Stefana, który miał raczej kwaśną minę, 
-Okay, teraz kula. 
To ciało obce akurat nie bolało tak jak tamto. Niestety od czasu do czasu syczałam z bólu.
-Pij- chłopak ugryzł swój nadgarstek. Z niego popłynęła krew.
Miałam zdezorientowany wyraz twarzy. Jednak nastolatek nadal trzymał rękę w tym samym miejscu. Delikatnie wzięłam rękę Stefana. Przyciągnęłam ją do siebie. Poczułam się od razu lepiej po jednej kropli. Nim minęła minuta rany się zagoiły.
-Lepiej- zapytał Stefan wyczekująco.
-Yhy- uśmiechnęłam się delikatnie.

*Trevor*


-Cześć!- powiedziałem. 
-Hej!
-Chciałbym ci kogoś przedstawić... oto Chloe, moja siostra.
-O hej! Jestem Selena, dziewczyna Trevora- dziewczyna wyraźnie się uśmiechnęła.
-Cześć!
-Więc to ty jesteś tą dziewczyną o tysiącu kolorach włosów- Selena zaśmiała się- aha, i jeśli chodzi o twoje ubrania to jutro ci je podrzucę.
-Moje ubrania?- Chloe zrobiła duże oczy- Dlaczego ---
-Wystarczy. Lepiej idź przywitać się z innymi, w końcu tak długo cię nie było- powiedziałem przez zaciśnięte ręce. 
-Jakiś ty miły braciszku. Pa Selena. Miło było cię poznać.

*Selena*

-No i co sądzisz o Chloe?
-Wydaje się być fajna.
-Idziemy na lekcje?- zapytał.
-Jasne.
Po drodze zatrzymała nas Karen.
-Czego chcesz zołzo?- zapytałam zła.
-Od ciebie... nie chce niczego, ale chciałabym porozmawiać z Trevorem.
-Przykro mi, ale on jest zajęty-powiedziałam z dumą.
-Usuń się teraz mi z drogi złotko albo stracisz zęby.
-Wiesz co, idź na lekcje, a ja cię dogonię.
-Jasne Trevor...
Ja jej coś w końcu zrobię! I jeszcze Trevor cały czas musi nas rozdzielać. Dlaczego ona musi być taka zołzowata? Proszę, niech się przeniesie do innej szkoły. Do klasy weszłam zła, a zarazem smutna. Ciekawe czego Karen chce od Trevora...
-Dzień dobry wszystkim!- powiedział nauczyciel.
-Dzień dobry- odpowiedzieliśmy znudzeni.
-O, wiedzę, że macie dobre humory, w takim razie wyciągamy karteczki.
Super, jeszcze to. Gdybym tylko mogła hipnotyzować takiego Hoechlina*, żeby nie robił kartkówek co lekcje.

*Trevor*


-Masz jakąś sprawę do mnie, bo wiesz śpieszy mi się- powiedziałem poirytowany.
-Może moglibyśmy się kiedyś umówić..., np. jutro.
-Oszalałaś!? Słuchaj, ja mam dziewczynę, a ty niepokolei w głowie. Twoja popularność nie wystarczy, żeby mieć wszystko.
-Fajnie, w takim razie kino?
-Lecz się dziewczyno. Nie mam czasu, żeby z tobą gadać.
Rozejrzałem się dookoła. Akurat szła Chloe. Jakie to szczęście, że ją mam.
-Chloe, możesz tu podejść- krzyknąłem.
-Pewnie, co jest?
-Poznałaś już Karen?
-No pewnie. Miła osoba- powiedziała z sarkazmem.
-W takim razie może zmienisz jej nastawienie do świata.
-Pewnie, w sumie czemu nie.
Oboje uśmiechnęliśmy się cwaniacko, a Karen miała zdezorientowaną minę.
-Ale tylko na dwa dni. Nie można się bawić magią- zagroziła palcem Chloe.
-No dobra- odpowiedziałem zrezygnowanie.
-Czy ktoś może mi powiedzieć o co tu chodzi?
-Zaczynaj siostro.
Chloe natychmiast przystąpiła do działania. Na szczęście o tej godzinie na korytarzach jest pusto. Wszyscy siedzą w klasach, a my tu sobie czarujemy. Powiedziała parę słów w języku starożytnych czarownic i gotowe!
-Jak się czujesz Karen?- zapytałem.
-Bardzo dobrze, dziękuję-odpowiedziała.
-Nie spóźniłaś się przypadkiem na lekcje?
-Och, tak. Zagadaliśmy się. Bardzo cię przepraszam. Pewnie dostaniesz uwagę od nauczyciela. Naprawdę bardzo cię przepraszam. Wezmę wszystko na siebie. Jeszcze raz cię przepraszam, a teraz muszę już zmykam.
-Pa
-Jacy ludzie są głupi- powiedziała Chloe.
Zaczęliśmy się śmiać.
-Widziałeś dzisiaj Stefana?
-Po co ci o--- chwila, chwila. On jest już przeszłością. Obiecałaś, że się od niego odczepisz. Pomożesz mu przy klątwie i stąd znikniesz.
-Spokojnie braciszku. Nie łamię obietnic. Poza tym to moje przeznaczenie, a jego nie da się oszukać. Poza tym możemy pożartować sobie z ludzi jeszcze przez te parę dni. No weź... przecież to fajne.
-Zgoda


***
Tak oto i jest 22 rozdział. Pisało mi się go koszmarnie i strasznie długo. Brak weny. Końcówka jedynie co mi wyszła. Ogólnie mam już wątki na przyszłe rozdziały. 
Coraz częściej myślę o nowym blogu. Mam już fabułę, bohaterów, nazwę bloga, zaczynam myśleć nad prologiem. Spokojnie, dotrwam do końca. Obiecuję, że końcówka naprawdę was zaskoczy.
Co myślicie o Chloe?
Jak myślicie, czy Trevor wie o nadnaturalnych?
Co ma z tym wszystkim wspólnego Stefan?

Teraz sprawa dotycząca komentarzy:
Ja rozumiem, że nikomu się nie chce ich pisać, ale mi naprawdę na nich zależy. Dodają mi weny i chęci do dalszego pisania. Dziękuję tym osobom, które komentują. Jest ich może 5 albo i mniej, choć czytelników jest więcej niż 100. Chyba jest coś nie tak. Nie chcę, byście źle mnie zrozumieli. Nie każę wam pisać komentarzy, jednak mówię, że bardzo mi na nich zależy. Kiedy widzę pod długim rozdziałem 2,3 komentarze to tracę wiarę w pisanie. Naprawdę to lubię, jednak widzieć swoje starania, a dostawać za nie parę komentarzy.... Ehhh Rozdział piszę czasami przez parę dni (z przerwami) lub 4 godziny non stop. Nie traktuję pisania jako obowiązek, jednak czuję się odpowiedzialna za was. Nie chcę, żeby rozdziały wychodziły byle jakie. Poświęcam się temu, więc oczekuję, że ktoś to zauważy.

Jeśli chodzi o nowy rozdział, to naprawdę nie wiem kiedy on się pojawi. W sumie to zależy od komentarzy. Kiedy je czytam, to mam chęć do pisania. Jednak takie jak "świetny rozdział, czekam na next" lub coś podobnego.... dobra nieważne.... rozdział pojawi się niebawem :)

A tu macie zwiastun do bloga, która wykonała Nath < 3 ze Zwiastunowej Wyspy. Możecie go znaleźć w zakładce  >>Zwiastun<< . Jest tam także mój zwiastun. Zapraszam :D



środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 21

-Teraz już znasz całą prawdę- powiedziała dziewczyna.
-O co chodzi w tym wszystkim?! Kim ty do cholery jesteś?!- czuje się zagubiona i zdezorientowana.
-Spokojnie. Jak na razie nie zrobię ci krzywdy, a więc siedź cicho. Powiedzmy, że jestem twoim "przewodnikiem duchowym". Wysłuchaj dokładnie Stefana i Damona- powiedział upiór.
I to wszystko. Nic więcej. Nie wiem jak mam zrozumieć... to wszystko.

***

Obudziłam się w miękkim łóżku. Otworzyłam lekko jedną powiekę. Nie poznaje miejsca, w którym obecnie się znajduje. Staroświecki pokój. Duże okna, wszędzie drewno, chociaż łóżko nawet jest fajne. Martwiło mnie tylko to, gdzie się obecnie znajduje. W jednej chwili wszystko wróciło. Poprzednia noc...ehh nawet nie chce o tym myśleć, jednak jestem zmuszona, bo jak na wznak Stefan i Damon wparowali do pokoju.
-Zostawcie mnie w spokoju!
-Lucy uspokój się- błagał Damon.
-My wszytko ci wyjaśnimy, naprawdę. Tylko się uspokój- dodał Stefan.
-Nie chcę niczego od wampira!- krzyknęłam.
Wiem, że te słowa zabolały chłopaka. Mnie również. Musiałam to powiedzieć. Nie chcę, żeby kiedykolwiek stało mi się coś z jego winy.
-Damon będę zmuszony ją zahipnotyzować.
19-latek pokręcił głową. Stefan natomiast nie tracił czasu. Spojrzał mi głęboko w oczy.
-Spójrz na mnie. Wysłuchasz nas. Będziesz przy tym spokojna. Wszystko ci wyjaśnimy. Nie bój się.
Na początku czułam paraliżujący strach, ale teraz...to wszytko na nic. Nic nie czuje. Tym razem Stefan nie wpłynie na moją wolę.
-Uspokoję się, ale chce żebyście wiedzieli, że zahipnotyzowanie nic wam nie da. Na mnie to nie działa- powiedziałam z przekonaniem.
-Co? To przecież niemożliwe! Działa na wszystkich śmiertelnych-powiedział Damon.
-Powiedz, czy brałaś coś o nazwie "werbena"?- zapytał Stefan.
-Pielęgniarka podała mi lek o takiej nazwie.
-I wszystko jasne- powiedzieli obaj jednocześnie.
-Możecie mi wszystko wytłumaczyć. Nie wiem w co jestem zaplątana. Widziałam was w parku. Wydarzenia z wczoraj... I-- przerwałam. Nie chcę teraz mówić o tym, że Stefan o mało mnie nie zabił.
Cisza. Nikt nie chciał się odezwać. Wszyscy mieliśmy chyba teraz taki sam obraz przed oczami. Stefan wysysający krew ze mnie. Oto i on.
-Usiądźmy, czuję, że to będzie naprawdeeeee długa rozmowa- przerwał milczenie Damon, który na twarzy miał teraz cwaniacki uśmieszek.
Ja natomiast uśmiechnęłam się słabo.
-To może ja zacznę- zaproponował Stefan.
Wraz z Damonem skinęliśmy głowami.
-Jestem wampirem. Mam 382 lata, więc jestem określony jako "młody". Wszystko o wampirach opowiem ci wkrótce. Znajdujesz się w naszym pensjonacie.
-Jak to "naszym"?- zapytałam.
-Moim i Damona... my... my jesteśmy braćmi.
Zrobiłam wielkie oczy.
-Czy to znaczy, że ty też jesteś wampirem?
-W pewnym sensie tak.
Zrobiłam minę, która wyraża moje zdezorientowanie. Czekałam na wyjaśnienia.
-Jestem... wilkołakiem!
-Co?- przyszedł czas na osłupienie.
-Nasz matka, potężna czarownica wyszła za mąż za "króla" wampirów. Nie mogła mieć jednak dzieci z nim, dlatego znalazła sobie pocieszenie w ramionach innego. Okazał się on być alfą wilkołaków. Skruszona matka wmówiła tacie, że jestem dzieckiem pewnej kobiety z wioski, która nie chciała mieć dziecka, za to matka go pragnęła. Ojciec mnie zaakceptował oraz przemienił w wampira- wyjaśnił Damon.
-A jak było z tobą Stefan?
-Byłem pierwszy. Wtedy tata nie był jeszcze wampirem, dlatego urodziłem się jako człowiek. Po jakimś roku przemienił mnie on w wampira. Wkrótce nasz żądny krwi ojciec dowiedział się o pochodzeniu Damona. Mama jednak nas bardzo kochała. Za pomocą potężnego czaru połączyła nas więzią, której nikt nie może przerwać. Tak to w moich żyłach zaczęła płynąć krew wilkołaka, a w żyłach Damona wampira.
-W takim razie jaką rolę ja mam do odegrania? Zakładam, że bez żadnego powodu nie zaczęlibyście znajomości ze mną.
-Cóż...-powiedział Damon.
Czułam, że chłopakom zrobiło się trochę głupio.
-Nie możemy być i wilkołakiem, i wampirem jednocześnie. Chyba że wypełnimy klątwę. Według Księgi Przeznaczenia ma pojawić się pewna dziewczyna, która ma odmienić nasz los. Ty nią jesteś. Jest tylko jeden problem. Dokładny przebieg wypełnienia klątwy nie jest nikomu znany, dopóki ty nie dowiesz się kim jesteśmy.
-W takim razie już wiem. W moim domu jest księga. Możemy później po nią pojechać.
-Skąd ty w ogóle wiesz o Księdze i o tym, że jestem wampirem?- spytał Stefan.
-Ma to związek z moją chorobą. Gdy wpadam w trans lub mdleje widzę pewną dziewczynkę lub strasznego upiora. Mówił mi o was, naprowadzał. Dał mi nawet księgę.
Spojrzałam raz na jednego, raz na drugiego. Po ich wzroku wnioskuję, że są zmartwieni.
-Nie rozmawiaj z nim. Nic mu nie mów!- zażądał Stefan.
-Kim on jest?
-To nasz ojciec, który chce powstać z martwych- powiedział chłopak słabo.
-Czy to aż tak źle?
-Źle!? To zło wcielone! Obiecaj nam, że będziesz go unikała.
-Postaram się, jednak to samo przychodzi.
-Zostało jeszcze ważne pytanie: Czy klątwa i wy macie coś wspólnego z moją chorobą.
-Do końca nie wiemy. Na pewno ma to jakiś związek.
-Przepraszam was, ale jestem już zmęczona. Za dużo informacji. Muszę odpocząć. Mogę zostać sama?
-Pewnie- powiedzieli obaj.
Gdy tylko wyszli próbowałam zasnąć, jednak to wszystko na nic. Liczyłam minuty, które powolnie się zmieniały. Natłoku myśli nie dało się zatrzymać. Spędziłam niecałą godzinę, nudząc się i myśląc... nad wszystkim. Dlaczego nie mogę być normalną nastolatką?
-Przepraszam, mogę wejść?- zza drzwi ujrzałam Stefana.
-Pewnie, przecież to twój dom.
-Chciałem z tobą porozmawi-- słuchaj bardzo cię przepraszam. Przez klątwę nie mogę się powstrzymać od krwi. To jest silniejsze ode mnie.
-Nie wiem co mam w sumie ci powiedzieć. "Nie ma sprawy"?
-Naprawdę cię przepraszam. Ja żywię się tylko krwią zwierząt lub z torebek. Proszę, zrozum. Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy.
-Nie mogę usnąć. Za dużo informacji. Położysz się koło mnie i opowiesz mi o wampirach- zmieniłam temat.
-Pewnie- chłopak delikatnie się uśmiechnął.
W jego ramionach poczułam się bezpiecznie, choć wcale tak nie powinno być. On jest... niebezpieczny.
-W moim śnie wasz ojciec pokazał mi różne informacje o wampirach, ale nie wiem czy są prawdziwe.
Stefan uniósł pytająco swoją brew, a ja kontynuowałam.
-Jak to możliwe, że możecie przebywać na słońcu?
-Mamy specjalne pierścienie. Rzucona na nie zaklęcie. tak byśmy mogli być na słońcu.
-Można was zabić?
-Wszystkim co drewniane, jeśli zostanie wetknięte prosto w serce. Po innych rzeczach szybko się regenerujemy, ale musimy wyciągać ciało obce z naszego ciała.
-Wszystko co drewniane?-otworzyłam delikatnie usta, a czoło zmarszczyłam.
-Coś się stało?
-W moim domu znalazłam pełno drewnianej broni. Oczywiście była ukryta, ale co to znaczy?
-Łowcy...-mina Stefana zrobiła się poważna.
-Polują na was?
-Mamy pakt. Nie mogą nas tknąć, dopóki nie wypełnimy klątwy. Widocznie już się dowiedzieli. Musisz uważać. Na pewno cię śledzili i to niejednokrotnie. Wiedzą, że to ty jesteś tą przeznaczoną. Spokojnie, ty nie musisz się o to martwić. My wszystko załatwimy.
-Możemy wrócić do tamtego tematu? Nie chce teraz o tym myśleć.
-Jasne- Stefan uśmiechnął się do mnie, choć w jego oczach widziałam rezygnacje, a na twarzy przygnębienie.
Nastolatek pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się.
-Czy ten twój specjalny sok to krew?
-Tak
-Jesz jakieś jedzenie?
-Yhy, ale nie smakują zbyt dobrze.
-Możesz hipnotyzować inne wampiry?
-Kiedy klątwa się spełni, to tak.
-Po co w ogóle dążycie do jej spełnienia?
-Ze mną i z Damonem bywa różnie. Przez około 100 lat byliśmy skłóceni... o pewną dziewczynę. Gdy zniknęła w końcu z naszego życia obiecaliśmy sobie, że już więcej tak nie będzie. Klątwa pogłębi naszą więź. Tak długo się w to angażowaliśmy. Tak długo czekaliśmy na ciebie. Staniemy się władcami. Wspólnie będziemy rządzić.
-Rozumiem... Chcesz pogadać o tej dziewczynie?
-Dla mnie to już przeszłość. Katherina była wampirem. Mówiła, że mnie kochała. To samo mówiła Damonowi. To ona nas przemieniła. Przez nią zabiłem swojego własnego ojca- powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Przykro mi- odpowiedziałam ze smutkiem.
Musiała to być straszna suka. Swoją drogą ja nie jestem lepsza. Postępuje tak samo jak ona. Czuję się, jakbym była z nimi obydwu naraz. Ranie i jednego, i drugiego. W końcu będę musiała wybrać.
-To było dawno.... Myślę, że na dzisiaj już wystarczy. Odpocznij, później pogadamy.
-Dobrze, ale mógłbyś posiedzieć jeszcze przy mnie aż usnę. Jak wiesz ostatnio źle mi to idzie.


***
Oto i jestem! Powróciłam z martwych hahaha :D W końcu mam długo wyczekiwaną ładowarkę. Będę starała się dawać na bieżąco rozdziały. Ten był trochę taki... wyjaśniający.
Muszę wam powiedzieć, że zbliżamy się do końca... niestety. Ale szybko mnie się jeszcze nie pozbędziecie. Mam nadzieję, że wyjdzie jeszcze około 10 rozdziałów.
Czy taka długość rozdziału wam odpowiada, czy mają być krótsze lub dłuższe?

A tu zwiastun bloga:



3 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 20

Na wstępnie chciałabym was bardzo przeprosić, że tak długo mnie nie było. Powodem mojej nieobecności jest zepsuty laptop. Jest on w naprawie i miałam nadzieje, że szybko go odzyskam. Niestety czekam i czekam, a rozdziału nie ma :c Piszę go na telefonie (czego bardzo nie cierpie), więc bardzo proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o mase błędów, które zapewne się pojawią.
------------------------------------
*Selena*
-W takim razie mam nadzieje, że patrzyłeś.
-Tego ci nie powiem- chłopak zaśmiał się- a tak z innej beczki... zostaniesz na śniadanie?
-Wiesz chciałabym, ale rodzice jeśli zobaczą, że nie jestem u siebie w pokoju to zrobią aferę na cały kraj.
-Zgrywasz się?
-Czy wyglądam na taką, która w tym momencie żartuje?- zapytałam z poważną miną.
-No wiesz... jesteś w mojej niewyprasowanej koszuli, cała rozczochrana, tusz do rzęs masz na całej buzi... powiedzmy, że może trochę na taką wyglądasz- powiedział z sarkazmem- ale i tak jesteś piękna.
-Co?- zrobiłam wielkie oczy.
-Ej, przepraszam. Nie będé już z ciebie żartował- w jego głosie było czuć wyrzuty sumienia.
-Jak ja wyglądam?!
Teraz dopiero to zrozumiałam. Cała brudna, z rozmazanym makijażem. Za koszule nikogo nie winie. Jak mogłam pokazać sié w takim stanie Trevorowi? Pewnie prawi mi teraz komplementy, a za moimi plecami gada jak się zachowuje.
-Jest jakaś szansa, że wyprałeś moje ubrania?- uniosłam brwi.
-Cóż... nie.
-W takim razie jesteś zmuszony kupić mi jakieś- przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się złowieszczo.
-To chyba nie będzie konieczne- powiedział.
-Jeśli chcesz włamać się do mojego domu to stanowczo odmawiam. Zbyt dużo kamer i alarmów. Uwierz, próbowałam wrócić do domu po imprezie i źle się to skończyło.
Chłopak lekko się uśmiechną.
-Chodź za mną.
Prowadził mnie przez korytarz, na którym wisiały zdjęcia z życia Trevora. Jedno mnie zastanawiało. Na niektórych z nich Trevor pozował z jakąś dziewczyną. Widać, że lubiła eksperymentować z kolorami włosów. Blond, brązowe, czarne, rude, niebieskie, zielone, czerwone to tylko niektóre z nich. Chłopak otworzył szerokie drzwi. Za nimi stoi wiele szaf, a w nich pełno ubrań.
-Skąd ty je wszystkie masz?- zrobiłam mine bardzo zdziwionej.
-Czasami wpada tutaj moja siostra, Chloe- wytłumaczył.
-Czasami? Ty masz siostre?
-Mam i czasami, a teraz coraz częściej. Chyba się przeprowadza, ale w międzyczasie wybierz sobie coś z jej garderoby.
-Ok... W takim razie będę miała w czym wybierać, a ty możesz już iść. Poradzę sobie.
-A co gdyby nagle spadła ci koszula?
Spojrzałam na chłopaka ze wzrokiem, który na pewno mówił "nie wiem o co chodzi". Trevor podszedł do mnie. Zaczął rozpinać koszulę.
-Co robisz?
-To moja koszula. Musisz mi ją oddać- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
-Poczekaj, to zaraz ci ją oddam- drażniłam się z nim. W rzeczywistości wiedziałam o co mu chodzi.
W końcu stałam rozebrana przy chłopaku. Oczywiście... ciekawe gdzie podziała się moja bielizna. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Oddawaliśmy sobie głębokie pocałunki.
-Na pewno tego chcesz?- spytał.
-A ty nie?
-Pewnie, ale wiesz... ja nigdy- powiedziałam z lekkim wstydem.
-Spokojnie...
I znowu powróciliśmy do tamtej czynności.

*Lucy*

Za dwie godziny koncert. Zaczęłam się szykować. Wzięłam relaksującą kąpiel. Potem oczywiście zastanawianie się nad strojem. Coś na koncert, a jednocześnie na randkę z Damonem. Hmm...może sukienka? Nieeee. Po 15 minutach naprawdę długiego zastanawiania wybrałam czarną plisowaną spódnicę, do tego purpurowa bluzka i złote dodatki, a także skórzane buty na koturnach. Może skromnie, ale to właśnie mój styl. Wysoki kucyk i jestem już gotowa. Po raz ostatni pomalowałam usta malinowym błyszczykiem i gotowa wyszłam na taras. Zadzwoniłam do Seleny. Miała po mnie przyjechać, ale pewnie jak zwykle się spóźni. Nie zdążyłam zostawić wiadomości głosowej, ponieważ zobaczyłam Damona.
-Witaj śliczna!
-Cześć!
-Czekasz na kogoś?
-Tak...Selena jak zwykle się spóźnia.
-W takim razie jeśli idziemy na randkę to razem.
-Dobrze- uśmiechnęłam się.
-Wsiadaj- chłopak wskazał palcem na swój samochód.

***

30 minut później byliśmy już przed klubem. W środku niego było bardzo tłoczno. Chyba całe miasto słyszało o zespole. Gdzie nie spojrzałam wszędzie było pełno dziewczyn. Weszłam z Damonem do budynku trzymając się za ręce. Jakby Stefan miał jakiś radar z obranym celem na mnie wyszedł zza kurtyny. Oczywiście tłum dziewczyn zebrał się, aby flirtować z nim. Jego jednak to nie obchodziło. Patrzył na mnie z wielką tęsknotą. Ja też za nim tęskniłam. Gdy go potrzebowałam okazał się prawdziwym przyjacielem. Poza tym on naprawdę mi się podoba. Eh, czuje że to nie w porządku mieć ich dwóch, ale ja nie wiem czy kiedykolwiek wybiore. 
-Cześć Lucy!
Wtuliliśmy się w siebie na powitanie. Od razu poczułam zazdrosny wzrok na sobie. Należał on do Damona i chyba wszystkich dziewczyn w sali. Lekko się zaczerwieniłam.
-Nie przejmuj się nimi- uspokoił- cześć Damon- dodał chłodnie.
Damon spojrzał na niego jak na wroga poczym uścisnął moją dłoń jeszcze mocniej. Chyba chciał pokazać z kim przyszedł i że Stefan nie ma szans. 
-Stefan pośpiesz się! Zaraz zaczynamy!- krzyknął Bradley.
-Musze lecieć, ale cieszę się, że przyszłaś. Spotkamy się po koncercie, ok?
-Pewnie- uśmiechnęłam się.
Zdaje mi się albo Damon przy Stefanie jest całkiem inny. Nieśmiały? Raczej nie chce mówić za dużo? Sama nie wiem Wiem, że za specjalnie się nie lubią. Nie będę wnikać.
-Przyjaźnisz się z nim?- spytał.
-Yhy, a ty go nie lubisz?
-Powiedzmy, że jest ze mną...związany.
-Dobra- zmarszczyłam czoło. Nie wiedziałam co ma on na myśli 
-Chcesz coś do picia?
-Pewnie... wystarczy sok pomarańczowy.
-Zaraz wracam.
Coraz więcej ludzi pojawiało się w klubie. Wszyscy teraz mówią o jakichś ważnych osobistościach, którzy mogą zapewnić im kariere. Cóż, oby im się powiodło. 
Postanowiłam zadzwonić do Seleny. Ciekawe gdzie ona jest. 
-Selena?
-O cześć Lucy- powiedziała uradowana- przepraszam cię, ale jestem teraz zajęta.
-Miałaś być na koncercie- ciekawe..  po drugiej stronie słyszałam śmiechy i Selenę uciszającą... Trevora?
-Wiem, przepraszam. Niedługo tam będę. Pa.
I to był koniec naszej rozmowy.
-Proszę- chłopak podał mi szklanke do połowy zapełnioną pomarańczowym napojem.
-Dzięki- upiłam łyka. Dziwnie smakowało- to na pewno sok?
-Tak, ale dodałem do niego swój sekretny składnik: Bourbon- powiedział z dumą.
-Damon...-zaczęłam się śmiać- szkoda tylko, że nie pije alkoholu.
-Przecież masz przed sobą sok pomarańczowy.
On umie rozśmieszyć. Zbytnio nie protestując upiłam kolejny łyk soku, a później podzieliłam się nim z kwiatkiem, który stał koło baru. Na pewno polubi to picie. Nareszcie. Koncert rozpoczęty. Na początek Stefan, jako lider zespołu przywitał wszystkich. I tak się zaczęło. Przy wolniejszych piosenkach ludzie się spokojnie kołysali, a przy szybkich i dynamicznych skakali, tańczyli...ogólnie dobra zabawa. Nawet Damon poszedł tańczyć. Z początku chciał mnie zaciągnąć na parkiet, ale widząc moją niechęć dał sobie spokój. Ja, Lucy Hale, drobna dziewczyna w kącie lokalu zamiast tańczyć, śpiewać i się wygłupiać przetwatrzałam w głowie ich muzykę i myślałam sobie jakby można byłoby zagrać to na wiolonczeli. Jednak ich muzyka naprawde jest dobra, z chęcią jej słuchałam, jednak patrzyłam tylko w jedno miejsce. Stefan. To właśnie na niego patrzyłam przez cały czas.
-On wzbudza u mnie takie inne uczucia. Nawet nie wiem jak je nazwać. Z jednej strony jest moim przyjacielem, a z drugiej strony kimś więcej. Z Damonem wszystko potoczyło się tak szybko, dynamicznie. On też mi się podoba. Darze ich tym samym uczuciem, jednak jakby innym. Nie wiem jak to racjonalnie wyjaścić- powiedziałam do Seleny.
-Lucy, zakochałaś się w nim- powiedziała krótko.
-Ja? W kim?
-Sama wybierz. Niech twoje serce ci podpowie, chociaż teraz idzie w kierunku Stefana.
Oblałam się rumieńcem. Nie próbowałam tego ukryć. Mówimy sobie wszystko i nie ukrywamy swoich zachowań, nawet tych głupich. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Nigdy nawet nie pokłóciłyśmy się tak ostro. Były to tylko kłótnie o lalki lub o chłopaków w szkole podstawowej. Niektórzy znają ją jako imprezowiczke, inni jako poukładaną dziewczynę ze wzorowym zachowaniem i ocenami. Swoją drogą nigdy nie wiedziałam jak ona to ze sobą godzi. Ale zmierzam do tego, że znam ją z tych dwóch stron. Bardzo ją kocham. Jest moją rodziną, chyba jedyną, bo rodzice...nawet nie chcemi się o nich myśleć. No i jeszcze państwo Gomez traktuje jak rodzinę. Mówię do nich "ciociu, wujku" chociaż nie jesteśmy spokrewnieni. Kiedyś nawet chcieli żebym u nich zamieszkała, ale jakoś nie wyszło.
Tak to już od około 20 minut siedziałam w łazience z Seleną i rozmawiałyśmy o wszystkim, jak zawsze. Weszła do klubu z Trevorem, rozpromieniona jak nigdy.  Teraz o to ją zapytam.
-Może masz racje...zmieńmy już temat, bo teraz ja zapraszam cię na przesłuchanie- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Ok
-W takim razie gdzie byłaś, dlaczego nie mogłaś rozmawiać przez telefon, dlaczego się spóźniłaś i kogo ubrania masz na sobie?
-Od razu poznałaś...
-Jasne, przecież znam twoją szafę na pamięć.
-No dobra... ubrania należą do siostry Trevora, Chloe. Jak wiesz wczoraj byłam na wyścigach i powiedzmy, że trochę wypiłam. Pobiłam się z Karen, a i jeszcze zwymiotowałam przy Trevorze. Przynajmniej tyle wiem, bo mało co pamiętam. Rodzice by mnie zabili, więc zostałam u niego. Moje ciuchy wyglądały okropnie, więc pożyczyłam od jego siostry. To znaczy Trevor mi pożyczył, bo jego siostra dopiero się wprowadza. I...
-Mówwww- prosiłam.
-Ja...my...zrobiliśmy to- dziewczyna mocno się zaczerwieniła.
-Nie gadaj! Mówisz poważnie?
-Yhy, chociaż garderoba to nie najlepsze miejsce, ale poradziliśmy sobie- wybuchnęłyśmy śmiechem.
-O matko! A teraz uwaga, bo będę prawiła ci rodzicielskie kazanie. Zabezpieczyliście się?! Czy ty wiesz co może się stać?! Ciąża...
-Tak mamusiu- i znowu zaczęłyśmy się śmiać.
-Wiesz teraz coraz rzadziej to sobie mówimy... Kocham cię Selena!
-Ja ciebie też kocham Lucy!
Mocno się przytuliłyśmy. Łezka w oku się zakręciła. Życze wszystkim mieć taką przyjaciółkę.
-Dobra choćmy już bo chłopaki pewnie nas szukają.

*Karen*

Gdy wychodziłam z toalety usłyszałam otwierające się drzwi łazienki. Po głosach poznałam, że to ta suka Selena i Lucy. Postanowiłam zostać i podsłuchać ich rozmowe. Jak z nut zdradzały swoje sekrety. Mogłam dzięki temu zaszantażować je, a one nic na to by nie mogły poradzić. Później przyszła pora na ckliwe wyznania, aż mi się rzygać zachciało. Rozmawiały chyba z 15 minut. Na szczęście poszły, więc ja mogłam wyjść. Na razie zostawie te sekrety dla siebie, ale obiecuje, że Selena mnie popamięta. Może zaczne od Trevora...

*Lucy*

Po koncercie wszyscy byli w dobrych nastrojach. Chłopaki z The Vamp rozdawali autografy i brali numery od ładnych dziewczyn. Oczywiście wyjątkiem był Stefan, którego myśli zaprzątało coś innego. Nawet nie zauważyłam kiedy straciłam z oczu Damona. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy się odwróciłam Stefan prowadził jakąś blondynke w stronę tylnego wyjścia. Pierwsza moja myśl "A to dupek!". Postanowiłam pójść za nimi. Ostrożnie wyjrzałam i ku mojemu zdziwieniu stał tam i Damon, i Stefan wraz z blondynką, która teraz stała jak zahipnotyzowana.
-Zrób to! Powiedziałem zrób to!- krzyczał Damon.
-Nie mogę! Ja tak nie robie! Przemień ją, a mi daj spokój!
W tej samej chwili Damon za pomocą paznokci, a raczej pazurów nie wiadomo skąd przebił tętnice dziewczyny. Natychmiast poleciała krew. Wzrok Stefana w tym momencie jest jakoś dziwnie znajomy. Tak jakby przydarzyło mi się to samo. To bardzo przypomina mój koszmar. Zaraz, zaraz... JA PAMIĘTAM! Stefan... potwór...czuje, że tracę kontrolę. Zaraz znów to się stanie. Muszę się temu oprzeć. Nie mogę stracić przytomności! Muszę pomóc tej dziewczynie! W tej samej chwilii Stefan wbija swoje kły w tętnice dziewczyny. Wysysa z niej krew. Robi to samo co ze mną. Muszę temu zapobiec.
-Przestań! Przestań!- krzyczę.
Obaj chłopacy bardzo zdziwieni patrzą na mnie. Czerwone jak krew źrenice Stefana stykają się z moimi. Chłopak opanowuje się. Zmienia swój wygląd i przybiera postać normalnego nastolatka.
-Lucy przepraszam! Wszystko ci wyjaśnimy.
Padam na zimną ziemię. Przed oczyma mam postać małej dziewczynki w błękitnej sukience. Zmienia się w krwistoczerwonego trupa. To ta przerażająca postać.
Mam tylko jedno pytanie: DLACZEGO JA?


***
Naprawde bardzo was przepraszam za moją długą nieobecność! Nie mam pojęcia kiedy odzyskam laptopa. Jedno jest pewne. Znowu będziecie musieli czekać długo na nowy rozdział. Ten w całości pisałam na telefonie, więc przepraszam za błędy.
Jak widzicie sporo się dzieje. Obiecałam, że w 20 rozdziale wydarzy się coś ważnego. No i proszę :)
Przychodzę do was także z szablonem i zwiastunem. Piszcie proszę czy wam się podobają. Chciałam tylko zaznaczyć, że zwiastun ten robiłam SAMA. Natomiast zamówiłam już zwiastun w zwiastunowni. Myszę na nuego tylko poczekać. Mówcie szczerze co o nim sądzicie. Naprawdę się przy nim napracowałam, jednak niektóre zdjęcia lub gify są zbyt długie, za co przepraszam, ale nie da się ich skrócić. Nadchodzą święta, a więc i wolne od szkoły. Pomęczę się przez ten czas z pisaniem rozdiału na klawiaturze telefonu, a tym czasem do następnego :*

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 19


*Selena*
Tak jak obiecał Trevor o godzinie 21 podjechał swoim motocyklem pod mój dom. Podjechał jednak od tyłu, ponieważ wymknęłam się przez okno. No dobra... uciekłam. Mniejsza. Rodzice w życiu nie pozwoliliby wyjść mi o tej porze, chyba że byłabym z Lucy. Uważają ją za odpowiedzialną, to dlatego. Jeszcze gdyby zobaczyli chłopaka i to na motorze wyścigowym! Chyba dostaliby zawału. Bardzo ich kocham, jednak są zbyt opiekuńczy. Postawiłam na luźne ubranie, trochę "zdzirowate". Zapewne tamte dziewczyny mają... powiedzmy ubranie ograniczone, a ja nie chciałabym wyjść na jedną z nich. Powiedzmy, że mój strój jest odpowiedni, może trochę wyzywający, ale bez przesady do tego typu randki. Chwila... nazwałam to randką. Mnie pasuje :D Moje rozmyślania przerwał Trevor. Miał starannie ułożoną grzywkę, biały T-shirt oraz jeansowe spodnie. Myślę, że jego strój był ok. Selena koniec z ocenianiem strojów. 
-Hej!
-Cześć Trevor!
-Ładnie wyglądasz.
-Dzięki- i od tego momentu uśmiech nie schodził mi z buzi.
-Wiesz, tamte dziewczyny są ubrane trochę... skąpiej niż ty. Myślę, że nie będzie ci to przeszkadzało. 
-Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?- zapytałam, choć wiedziałam do czego zmierza chłopak. 
-Naprawdę mi się podobasz. Nie chcę żebyś poczuła się zazdrosna. 
Bez wahania objęłam chłopaka, po czym musnęłam jego usta.
-Nie jestem zazdrosna- powiedziałam z przekonaniem. 
Poza tym gdybym wiedziała, że Trevor mówi mi takie rzeczy, a potem idzie do innej to nasza "relacja" od razy by się rozpadła. Zdałam sobie właśnie z tego sprawę, że nawet nie wiem na czym stoimy. Jesteśmy razem? Raczej nie, choć szczerze chciałabym tego. 
-W takim razie wsiadaj.

***
20 minut później dojechaliśmy na miejsce. Wszędzie słychać warkot silników, rozmowy, a także... półnagie dziewczyny. E tam, nie ważne. Dzisiaj zamierzam się dobrze bawić. Nawet upicie się wcale mi nie zaszkodzi. Podjechaliśmy pod wolne miejsce. Natychmiast grupka ludzi zebrała się wokół, żeby podziwiać maszynę. Zrozumiałam, że Trevor jest faworytem w wyścigach, ale czy to możliwe, żeby tak młody chłopak mógł wygrać międzynarodowe zawody? Co z innymi? Po 30 minutach, gdy każdy znał na pamięć wygląd oraz części maszyny przeciwnika przyniesiono alkohol. Ja oczywiście, tak jak sobie obiecałam postanowiłam się upić. Sięgnęłam po raz kolejny po czerwony, plastikowy kubek i napełniłam go alkoholem. Byłam już lekko wstawiona. 
-Jak ci się podoba?
-Ka-Karen!? Co ty tu robisz?- wycedziłam przez zęby. 
-To samo co ty. Przyjechałam. W zawodach uczestniczy mój chłopak. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. Stoi tam, idę do niego.
Poszłam za blondynką, ponieważ poznałam chłopaka. Stał naprzeciwko Trevora i z nim rozmawiał. Widać można było z daleka, że rozmawiają "po przyjacielsku", jednak się nie lubią.
-Antonio?
-Cześć Selena!- chłopak przytulił się do mnie czule- co ty tutaj robisz?
-Wy się znacie?- powiedzieli jednocześnie Karen i Trevor.
-Pewnie. Antonio to mój daleki kuzyn, ale jednak członek rodziny. W dzieciństwie często do mnie przyjeżdżał z Hiszpanii, jednak teraz już nie. Właśnie dlaczego?- wyjaśniłam.
-Przepraszam, obiecuję poprawę- chłopak położył rękę na sercu, a ja zaczęłam się śmiać.
Ukradkiem spojrzałam na Trevora. Był wyraźnie zszokowany, tak samo jak Karen.
-Wy jesteście rodziną?- w końcu odezwał się chłopak.
-Tak jak mówiła już Selena.
-Przecież to niemożliwe- burknął.
-Nie lubicie się czy jak?- zapytałam, licząc na szczerą odpowiedź.
-Antonio jest moim konkurentem.
-...który wygra- dodał Hiszpan. Puścił przy tym oko.
Wyraźnie rozzłościł tym Trevora. Jednak jest on opanowany, więc nie powinno dojść do kłótni lub bójki.
-Jeszcze zobaczymy- powiedział stanowczo Włoch.

***
Dwie godziny później prawie każdy był upity. Ja zaliczałam się do tej grupy, jednak po głowie cały czas chodziło mi to, że Antonio zadaje się z Karen. Przecież ta idiotka zaraz go rzuci dla innego lub wplącze go w jakieś kłopoty. Postanowiłam jej o tym wszystkim powiedzieć.
-Odczep się od Antonia!
-Luz suko.
-Jak mnie nazwałaś!?- spytałam z niedowierzaniem.
-Wszyscy wiedzą jaka jesteś naprawdę. Zdzirowata suka... mam wymieniać dalej?!
-Tego już za wiele!
I w tym momencie alkohol w moim organizmie, złość zaczął potężnieć. Bez wahania rzuciłam się na dziewczynę. Ona wyrwała mi kilka włosów, a ja oddałam jej tym samym. Popychanie i inne czyny sprawiły, że inni ludzie zrobili wokół nas koło. Chcieli więcej i więcej. Obie nie protestowałyśmy. Karen należało się i to porządnie. Nie chodzi tylko o to, że mnie przezwała. Chodzi o to jak traktuje wszystkich. Nigdy jej nie lubiłam, nie lubię i nie będę lubić.
-Dziewczyny uspokójcie się!- krzyknął Trevor.
Natychmiast za nim przybiegł mój kuzyn, który zaczął oddzielać nas od siebie. Niech będzie. Ja jeszcze nie skończyłam. Kiedyś jej się dostanie... i to porządnie!
-Co ci odbiło!?
-Wyluzuj Trevor. Chce się napić albo...- zaczęłam smyrgać palcem po klatce chłopaka...
-Przestań!
-Niech będzie. Ja idę się jeszcze bardziej upić. Może znajdę jakiegoś chłopaka, który będzie chciał dotrzymać mi towarzystwa.
Już 15 minut później wlewałam w siebie alkohol, tyle ile mogłam go pomieścić. Z dala widziałam Karen, która wciąż parzyła na mnie ze złością. Podeszła do mnie. Nie chciałyśmy się bić, nie tym razem, ponieważ wiedziałyśmy czym to się skończy.
-Dajcie dwie beczki z piwem!- rozkazała dziewczyna.
Już niecałe dwie minuty później stały one obok mnie i Karen.
-Znacie zasady. Kto pierwszy wypije beczkę, ten wygrywa- powiedział jeden z organizatorów wyścigu- Zaczynacie, gdy policzę do 3. Jasne?
Obie pokiwałyśmy głowami, na znak że rozumiemy zasady.
-1,2,3!!
W mgnieniu oka zaczęłyśmy opróżniać beczkę. Od takiej ilości alkoholu aż mi się chciało wymiotować i kręci mi się w głowie, ale muszę wygrać.
Już parę minut później została mi resztka. Gdy dokończyłam już ostatni łyk uniosłam wysoko ręce do góry w celu triumfu.
-TAK!!! I kto jest teraz suką!?
Karen założyła rękę na rękę po czym odeszła ode mnie z zażenowaniem. Postanowiłam pójść do Trevora. Nie miałam już co robić. Dopiekłam Karen, upiłam się. Cele osiągnięte.
-Selena!
-Trevor, kochanie chodź tu do mnie- uśmiechałam się od ucha do ucha.
-Upiłaś się... beczka piwa... nie, nie... nie wypiłaś wszystkiego.
-Mam to powtórzyć, żebyś zobaczył na własne oczy skarbie?
-Wracamy do domu- chłopak powiedział stanowczo.
-Nie, proszę. Moi rodzice mnie zabiją- jak na pijaną powiedziałam całkiem trzeźwo.
-W takim razie zostaniesz u mnie. Słuchaj, ja naprawdę się o ciebie martwię, a ty masz to gdzieś.
-Prze...
I w tym momencie zwymiotowałam. Dobrze, że nikt tego nie widział oprócz Trevora.
-Wszystko w porządku? Choć, zabieram cię stąd.

***
Dojechaliśmy do jego domu. To znaczy na czas wymiany rodzice wynajęli mu dom. Kiedyś mi o tym wspomniał. 
-W takim razie co robimy? 
-Idziemy spać.
-Nie, nie! Śpiewamy!!
*Baby, I'm preying on you tonight

Hunt you down, eat you alive
Just like animals, animals, like animals-mals
Maybe you think that you can hide
I can smell your scent from miles
Just like animals, animals, like animals-mals
Baby, I'm...



So what you trying to do to me
It's like we can't stop, we're enemies
But we get along when I'm inside you
You're like a drug, that's killing me
I cut you out entirely
But I get so high when I'm inside you*

-Proszę cię Selena bądź cicho, bo obudzisz sąsiadów. 
-Lalalalalalalalalalallaal
lalalalalalalalalaallalala
-Przyniosę ci aspirynę i może coś na sen... na pewno ci się przyda. 
-Pójdę spać jak mnie pocałujesz- powiedziałam jak naburmuszone dziecko.
-Obiecujesz?
Chłopaka podszedł do mnie, po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Ja pogłębiłam pocałunek. Chciałam, żeby finał dzisiejszego dnia, a raczej nocy był super. No i proszę! Zdejmowałam już powoli swoją bluzkę.
-Zaraz przyjdę... z aspiryną- chłopak puścił mi oczko.
-Aleee...- tupnęłam nogą.
-Obiecałaś.
-Kochasz mnie?
Chłopak nie usłyszał, ponieważ nie był już w tym samym pomieszczeniu co ja. Położyłam się na łóżko. Zmęczenie dawało już o sobie znać. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam. 
-Tak Selena- powiedział po cichu chłopak. 


*Lucy*
Obudziłam się następnego dnia rano. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to mój sen. W głowie ciągle  tkwiło mi słowo "Wampiry". Natychmiast sięgnęłam po telefon. Odruchowo wpisałam ten termin. Wyskoczyły różne strony, które podawały informacje o tych istotach. Nie spodziewałam się tego. Wszystkie strony, słowo w słowo podawały to samo, co mi się przyśniło. Dzisiaj na szczęście sobota. Opuszczam dzisiaj TO MIEJSCE i mam nadzieję nigdy do niego nie powrócić. Dzwoniłam już wczoraj do rodziców. Pewnie zaraz przyjadą. Przed wyjściem pielęgniarka podała mi jakiś lek o nazwie "Werbena". Podobno ma pomóc w zwalczaniu bólu głowy. Ta maszyna pomaga, ale też szkodzi. Konsekwencja - straszny ból głowy.


***
-Weź swoje rzeczy Lucy z bagażnika- powiedział tata. 
-Pewnie.
Podczas powrotu do domu nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. Dzięki Stefanowi zapomniałam o problemach. W tym zalicza się sytuacja finansowa moich rodziców. Muszę się nad tym naprawdę zastanowić. Po 2 godzinach spędzonych w domu postanowiłam poważnie z nimi porozmawiać. Nie tylko na temat pieniędzy, ale i o koszmarach.
-Mamo, tato musimy porozmawiać.
Rodzice spojrzeli na siebie. Na twarzach mieli grobowe miny. Wiedzieli, że czeka nas poważna rozmowa.
-Chyba najwyższa pora- odpowiedziała mama. 
-Przemyślałam to dokładnie i zgadzam się, żebyście wypłacili moje pieniądze z konta. 
-Tak, wiesz wczoraj rozmawialiśmy z twoją siostrą. Pożyczy ona nam trochę pieniędzy. 
-Trochę?- zapytałam podejrzliwie.
-Może więcej niż trochę, ale to nie istotne.
-W takim razie idę do Juilliard- powiedziałam ze łzami w oczach. Wiem, że to trochę głupie, ale to od zawsze było moim marzeniem. Nigdy bym z tego nie zrezygnowała. Nawet bez pieniędzy bym coś wymyśliła. Byłam gotowa oddać gotówkę na podupadający interes rodziców, ale teraz gdy sprawa się wyjaśniła mogę dalej realizować swoje marzenie. Przypomniałam sobie jak dawno nie grałam na wiolonczeli. Od razu po tej rozmowie zagram.
-Wiadomo już coś o chorobie?
-Wykryto jakąś zmianę w twoim mózgu, jednak jeszcze nie wiadomo co to jest.
-Cz-czy to może być rak?
-Pewnie nie. Poza tym nie przejmuj się. Ted która godzina?
-Cholera...spóźnimy się!
-O co chodzi?
-Mamy spotkanie z ważnymi sponsorami. Musimy się szykować- powiedział tata.
Typowe. Zawsze coś im wypada. Nie mają nawet czasu porozmawiać z córką. Idę na górę. Wolę zatopić się w muzyce, niż słuchać kłótni rodziców. Tym razem kłócą się o... zapomnienie o której zaczyna się ich spotkanie. Wzięłam do ręki delikatnie smyczek. I po prostu odpłynęłam. Muzyka to nie tylko pasja. Muzyka to coś, co zostanie w twoim życiu na zawsze. Taki kawałek życia. Możesz przestać, ale zawsze pozostanie to w twoim sercu. Ja nigdy nie zrezygnuję z gry. Zbyt ciężko pracowałam, aby zrezygnować. Poza tym to jest to, co kocham robić i w przyszłości się tym zajmować na poważnie. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a.
Od: Stefan
Przyjdziesz dzisiaj na koncert?
Kompletnie zapomniałam. Przecież dzisiaj sobota. Ich zespół cały czas przekładał koncert, a teraz proszę. Oczywiście, że przyjdę. Przecież to ważne dla Stefana.
Od: Lucy
Pewnie. Czekaj xo
Natychmiast dostałam drugiego SMS-a. Nie był on od Stefana lecz od Damona. Swoją drogą dawno go nie widziałam. Ciekawe dlaczego mnie nie odwiedził. Może nawet nie wiedział.
Od: Damon
Spotkamy się dzisiaj piękna? :* 

Od: Lucy
Pewnie, może na koncercie The Vamp?

Od: Damon
Będę czekał.

Usłyszałam warkot odpalającego silnika. Wbiegłam szybko do garażu. Miałam nadzieję, że rodzice jeszcze nie odjechali. Miałam ich zapytać o której wrócą. Aaaa... no przecież. Ich nie interesuje gdzie będę, więc mogę nawet się nie pokazywać w domu przez tydzień. Zaciekawiło mnie jedno. Na żelaznych pułkach przybyło różnych torb oraz pudeł. Nigdy wcześniej ich tutaj nie widziałam. Fakt, rzadko chodzę do garażu, ale mogłabym przysiąc, że ich tu nie było. Postanowiłam zajrzeć. W końcu i tak nikt mnie nie oskarży o to, że przeszukuję garaż w swoim domu. Otworzyłam jedną z toreb. Ku mojemu zaskoczeniu był tam... ŁUK! W następnej też, a w jeszcze innej strzały. Są one inne od wszystkich, bo wykonane są z drewna! Otworzyłam pudła, a tam pistolety i kule wykonane z DREWNA! W innych torbach i pudłach jest jeszcze więcej broni. Jestem pewna, że z taką ilością można by otworzyć mały sklep z bronią. Pytaniem jest dlaczego rodzice trzymają tyle broni w domu. I dlaczego amunicja wykonana jest z drewna. Znów tyle pytań, a brak odpowiedzi. Wiem, że coś się dzieje wokół mnie, ale nie wiem co.

*Selena*
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Z wczorajszej nocy pamiętam tylko tyle, że byłam z Trevorem na wyścigach. Tam spotkałam Antonia i...Karen! O matko! Karen! 
-Co ja zrobiłam!?
-Cóż, upiłaś się, a potem biłaś się z Karen, a potem wzięłyście udział w zawodach "Kto pierwszy wypije beczkę piwa". 
-Co ty tu robisz? Wygrałam?
-Jesteś u mnie w domu. I tak, wygrałaś. 
-Dzięki ci. Rodzice by mnie zabili. W sumie to dobrze, że wygrałam. Narobiłam ci kłopotów?
-Mnie nie. Narobiłaś raczej kłopotów sobie. Karen obierze cię pewnie jako wroga numer jeden.
-Strasznie się wczoraj zachowywałam?
-Jeśli można to tak lekko ująć.
-Mam jeszcze jedno pytanie: Dlaczego jestem w koszuli? Dobrze pamiętam, że byłam w innym stroju.
-Na swoje ubranie zwymiotowałaś. Nie mogłem pozwolić na to żebyś spała w takich ciuchach.
-Czy my... no wiesz?
-Nie. Chciałaś, ale usnęłaś.
Szkoda- pomyślałam.
-W takim razie jak mnie przebrałeś?
-Rękoma- chłopak uśmiechnął się lekko. 
-Czyli...
-Miałem zamknięte oczy, chociaż wcale nie twierdzę, że tak było. 


***
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam do tej pory! Bardzo się z tego cieszę.
Jak widzicie Selena "trochę" zabalowała. 
Co myślicie o rzeczach znalezionych w garażu?
Myślicie, że choroba Lucy jest poważna?
Szabloniarka u której zamawiałam szablon znowu wystawiła mnie do wiatru! Przyznaję, że byłam bardzo wkurzona. Jedno jest pewne - nigdy więcej nie zamówię szablonu w tej szabloniarni. Zamówiłam już szablon u innej szabloniarki, która naprawdę wykonuje solidnie i piękne szablony W TERMINIE! Znaleźć możecie jej link u mnie po prawej stronie w podstronie "Buton". Ma ona jednak 28 dni na wykonanie szablonu, dlatego musicie być cierpliwi. Oczywiście to nie oznacza, że musi być ten czas 28 dni. Może go zrobić za tydzień, a nawet jutro. Proszę o cierpliwość!

* (tekst zaznaczony gwiazdką pochodzi z Maroon 5 - Animals)



6 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 18

*Lucy*
Robiło się coraz ciemniej. Od paru godzin Stefan siedział na fotelu obok, rozmawiając ze mną o wszystkim. Rozmawialiśmy jakbyśmy byli przyjaciółmi od wielu lat. 
-Która godzina?-zapytałam.
-22.00
-Właśnie teraz kończy się pora odwiedzin. Pewnie zaraz przyjdzie pielęgniarka i cię wygoni. Do tego zaraz będę musiała się kłaść, bo muszą podczepić mi te głupie kabelki.
-Jeszcze mamy czas- Stefan wyglądał tak jakby wcale nie chciał wychodzić- po co te kabelki? Dlaczego tu jesteś?
-Już mówiłam. Mam pewne problemy ze snami.
-Coś więcej na ten temat?
Stefan zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mam powiedzieć mu o koszmarach, które zmieniają się w jakąś chorobę, której lekarze nie mogą wykryć? Że meczę się od dzieciństwa?
-Dobra zmieńmy temat, bo chyba nie chcesz mi powiedzieć- powiedział poważnie.
-Ok- uśmiechnęłam się nerwowo do chłopaka.
I po tej rozmowie zmieniliśmy temat. Znowu się wygłupialiśmy i śmialiśmy. Trwało to tylko następne 30 minut, ponieważ pielęgniarka ze złowrogim nastawieniem do świata "wyprosiła Stefana" mówiąc łagodnie. Tak naprawdę to zaczęła trochę krzyczeć i się denerwować, czemu Stefan nie wyszedł dawno temu, ale później się trochę uspokoiła. Następnie weszli do mnie lekarze, którzy zaczęli podczepiać mi kabelki na głowie. Duża maszyna, która teraz stała obok mojego łóżka miała towarzyszyć mi przez całą noc. W tym ośrodku, szpitalu... ehh nawet nie wiem jak mam nazwać to miejsce nie miałam co robić całymi dniami. Dzisiaj uratował mnie Stefan, a jutro? Może zadzwonię po Selene, chociaż ona nie odbiera przez cały dzień. Ciekawe czym jest tak zajęta. Dzisiaj już nie mogę o tym myśleć. Muszę iść spać, chociaż wiem, że dopiero dochodzi 11 w nocy. Trochę boję się zamknąć oczy, bo wiem, że mogą mi się śnić koszmary. W dzieciństwie miałam czasami lepsze noce,  to znaczy że nie śniły mi się koszmary. Może i tak będzie tym razem. Gdy lekarze zaczynali podczepiać mi tą maszynę ręce mi się trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Nie tak jak się idzie na randkę z wymarzonym chłopakiem, tylko tak ze strachu.

*Stefan*
Dobrze, że przyszedłem. Długo się nad tym zastanawiałem. Pomyślałem, że poczytam sobie kartę Lucy. Klątwa jest nieprzewidywalna, więc te sny o których mówiła mogą mieć związek ze mną lub Damonem. W złość wprawiła mnie tylko ta głupia pielęgniarka, która zaczęła na mnie krzyczeć. Szedłem szerokim korytarzem. Wszędzie było pusto, z racji późnej pory. 
-Przepraszam, ale musisz już opuścić ośrodek- powiedział głos za moim plecami. 
Obejrzałem się. Zobaczyłem tą wredną pielęgniarkę, choć teraz była milsza. Postanowiłem... zresztą co mi zależy. 
-Tak, oczywiście, jednak chce o coś zapytać. 
-Słucham- kobieta powiedziała oschle. Chyba naprawdę chciała się mnie pozbyć, jednak ja się nigdzie nie wybieram.
Rozejrzałem się dookoła, by zobaczyć czy nikogo nie ma. Na szczęście korytarz był pusty, więc mogłem zrealizować swój plan. Spojrzałem głęboko w oczy pielęgniarce. 
-Spójrz na mnie- kobieta momentalnie odwróciła swój wzrok, by zawiesić go na moich oczach.
-Będę mógł przychodzić o każdej porze, której chcesz. Masz być miła dla pacjentów, dla mnie, a w szczególności dla Lucy. Nie chce słyszeć żadnego podniesionego głosu. Zrozumiałaś? Odpowiedz. 
-Oczywiście- kobieta przytaknęła.
-Zaprowadź mnie teraz do miejsca, gdzie trzymacie wszystkie kartoteki pacjentów. Wiesz coś na temat Lucy?
-Lucy Hale? Ma koszmary, przez co zdarzało się, że traciła przytomność. Sny zmieniają się w chorobę, której lekarze nie mogę wykryć od wielu lat. Leczy się od dziecka. Przez parę lat przebywała w naszym ośrodku, ale w innym mieście- powiedziała posłusznie pielęgniarka. 
-Możesz odejść. Zapomnij o tej rozmowie- rozkazałem, gdy kobieta doprowadziła mnie w miejsce docelowe. 
Wyjąłem kartotekę dziewczyny. Zacząłem czytać. Już wiem wszystko o jej chorobie. Postanowiłem, że zostanę. Wejdę do pokoju Lucy i będę siedział tam całą noc. Chce zobaczyć jak postępuje choroba, czy ona tyko śni. Wszedłem ponownie do sali 101. Zobaczyłem śpiącą dziewczynę, a obok niej maszynę oraz podpięte kable do głowy Lucy. Usiadłem na fotelu. I po prostu siedziałem.

*Lucy*
Zaczęłam śnić. Na razie nie było to nic strasznego na szczęście. Wiem, że to dziwne, ale ja po prostu czuję, że śnie. Tego nie da się opisać. Jestem jednocześnie na jawie, ale też mogę... podejmować sama pewne decyzje? Gdy się budzę, to pamiętam wszystko. 
Nagle znalazłam się w swoim pokoju. Na łóżku siedział Stefan czytając jakieś książki, a ja szperałam w Internecie informacje dotyczące wojny secesyjnej. Sięgnęłam po nożyczki, gdy niechcący przedarłam sobie nimi skórę. Natychmiast czerwona ciecz zaczęła mi lecieć z palca. Zaczęłam przekonywać chłopaka, że to nic takiego, jednak on patrzył na krew tak łapczywie. Jego kolor źrenic zmienił się na czerwony. Stefan cały czas krzyczy, żebym uciekała, a ja nie wiem o co chodzi. Zbiegłam na dół. Tam czkał on już na mnie. Podszedł do mnie i wbił się swoimi zębami w moją tętnice. Krzyczę. Naprawdę głośno. 

*Stefan*
Nagle zaczęło się coś dziać. Lucy zaczęła się kręcić. W końcu zaczęła głośno krzyczeć. Natychmiast w maszynie uruchomił się alarm. Nie chciałem zostawić dziewczyny, jednak w oddali słyszę zbliżających się lekarzy. Ostatni raz podbiegłem do dziewczyny. Złapałem ją za rękę, po czym pocałowałem ją w policzek. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna uspokoiła się. To naprawdę dziwne. Może w jakiś sposób jej pomogłem? Sam nie wiem. Teraz muszę się gdzieś ukryć. Wszedłem do innej sali, która służyła pewnie jako gabinet jakiegoś lekarza. Wytężyłem słuch. Wszyscy lekarze myślą, że maszyna jest popsuta, ponieważ gdy weszli do sali to Lucy spała spokojnie. Teraz usłyszałem od jednej pielęgniarki, że maszyna wykryła jakąś dużą zmianę w mózgu. To pewnie nie wróży nic dobrego. Zajrzałem ukradkiem do sali 101. Była już tam tylko pielęgniarka, która podawała jej leki i kroplówkę. Za ścianą cały sztab lekarzy omawiał wyniki Lucy. Dziwili się jak mogło do tego dojść. Chcieli oni umiejscowić ją w jakimś ośrodku. To wszystko wydaje się taki dziwne. Muszę udać się do Rady Starszych, żeby zapytać czy ta choroba ma coś wspólnego z klątwą, 

*Lucy*
Mój oddech stał się spokojny i opanowany. Pamiętam wszystko z poprzedniego snu. Łapię się za swoją szyję, jednak nie wyczuwam żadnej rany. Znowu pojawiłam się w swoim pokoju. Usiadłam na krześle przed biurkiem. Na stronie internetowej został wyświetlony termin "Wampiry". Zaczęłam czytać o tych istotach różne artykuły, choć wiedziałam, że to nieprawda. Piją krew ludzi lub zwierząt. Mają kły i czerwone źrenice. Nie mogą przebywać na słońcu. Są nieśmiertelni, choć można ich zabić drewnianym kołkiem. Potrafią hipnotyzować ludzi. Było tam jeszcze wiele innych informacji. Cały czas miałam przed oczyma tamten sen. Stefan i te artykuły które czytam... to by się zgadzało, ale to niemożliwe. Przecież wampiry nie istnieją. To na pewno tylko zwykłe brednie. 


***
Cóż... jestem zadowolona z tego rozdziału. Ciągle Lucy i Stefan w tym rozdziale. Tak wyszło :D Obiecuje, że w następnym rozdziale będzie Selena i Trevor, a co do Damona to nie wiem. To już 18 rozdział! Blog ma dopiero 3 miesiące, a tu już tyle postów. Zbliżamy się do 20, a tam coś się wydarzy... ale nie powiem co XD Sny Lucy będę zaznaczała kursywą oraz pomarańczowymi literami.
Na moim blogu pojawiła się ankieta "Z kim powinna być Lucy". Znajdziecie ją pod "Moja lista blogów" z prawej strony. Zapraszam!


4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 17

*Lucy*

Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu. Leżałam na wygodnym łóżku, przykryta kremowym i grubym kocem. Do mojej głowy mam przypięte jakieś różnokolorowe kabelki. Wiedziałam do czego służą. Monitorują zmiany w moim mózgu podczas moich snów. Postanowiłam poleżeć na tym łóżku jeszcze trochę. Musiałam przemyśleć wszystko dokładnie co się stało. Koszmary z dzieciństwa nie mogły powrócić. Mam nadzieję, że laki pomogą. Nie mogłabym tak żyć. Zaczęłam myśleć o Stefanie. On ma taki sam kolor źrenic, przeraźliwą twarz. On pił krew z tej dziewczyny. Doszłam do wniosku, że Stefan i ta istota z mojego koszmaru mają coś wspólnego, coś mrocznego.
-Dzień dobry Lucy- powiedziała pielęgniarka, która szybkim ruchem zapaliła światło.
-Dzie...dzień dobry?- zmarszczyłam brwi.
-Po podaniu odpowiednich leków zapadłaś w głęboki sen, dzięki czemu mogliśmy sprawdzić czy w twoim mózgu są jakieś zmiany. Spałaś prawie 2 dni- wyjaśniła.
Wytrzeszczyłam oczy. Teraz już byłam pewna gdzie się znajduje.
-Gdzie są rodzice?
-Zaraz ich zawołam- pielęgniarka lekko się uśmiechnęła.
-Cześć słońce!
-Co mi się stało?
-Nie będziemy jej okłamywać- powiedział tata lekko zagryzając zęby, tak żebym nie usłyszała.
-Tato, mamo...- powiedziałam z pytającym wzrokiem.
-Koszmary z dzieciństwa... one powróciły.
Przełknęłam ślinę, która obstawała mi w gardle od dłuższego czasu, zamknęłam oczy, po czym zakryłam je swoimi dłońmi. Po dłużej ciszy postanowiłam coś powiedzieć. Powiedzieć cokolwiek.
-Co mówią lekarze?- zapytałam.
-Musisz brać leki, przebywać tu parę razy w tygodniu, a jeśli ci się pogorszy, cóż obawiam się, że będziesz musiała tu zostać. Mówią też, że twój stan zdrowia mógł pogorszyć się pod wpływem czegoś lub kogoś. Chodzi im o to, że może coś widziałaś lub słyszałaś co było podobne do twoich koszmarów- powiedział tata.
W moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam wracać. Nie chce mieć tych koszmarów. Powtarzają się codziennie, od nowa to samo. Jednak wtedy w domu było całkiem inaczej. Czułam się jakbym śniła, ale jednocześnie jakbym była w jakimś transie. To coś powiedziało "mówiłem, że cię dopadnę". To nie brzmi zbyt dobrze. To znaczy, że koszmary będą się nasilać lub mój stan zdrowia się pogorszy? Oby nie.
-Czy ta maszyna zarejestrowała jakieś zmiany w moim mózgu?- zapytałam ocierając łzy swoją ręką.
-Nie... tak jakby w domu nic ci się nie stało. Zupełnie nic.
-Super- powiedziałam obojętnie.
-Pamiętasz o czym rozmawialiśmy zanim to się stało?- zapytała mama niepewnie.
-O pieniądzach?
-Możemy kontynuować tą rozmowę teraz, czy nie jesteś na siłach- mojej rodzicielce zaczął drżeć głos.
-Ashley może kiedy indziej- powiedział stanowczo tata.
-Nie Ted, jak nie dzisiaj to kiedy?!
Oby znowu nie zaczynali kłótni. I to w takim miejscu. Moje koszmary powróciły, a oni kłócą się o pieniądze.
-Dobrze, niech będzie- Ted niechętnie się zgodził, po czym usiadł na fotelu obok łóżka.
-Rozmawialiśmy o tym, że popadliśmy w długi. Konkurencja rośnie, więc potrzebne są nam pieniądze. Jak wiesz na naszym koncie nie ma już ani złotówki. W sumie nie wiem czy to konto nadal istnieje...
-Mamo do rzeczy!
-Potrzebujemy pieniędzy Lucy- dodał tata.
-Nasz środki na czarną godzinę się skończyły, więc wręcz musimy wziąć pieniądze z twojego drugiego konta.
-Przecież to są moje odłożone pieniądze na Juilliard. Przecież wiecie, że to moje marzenie. Chcecie je odebrać tylko dlatego, że praca jest dla was ważniejsza ode mnie?!- zaczęłam się złościć, choć wyglądałam na opanowaną.
-Doskonale wiemy, ale jest też masa innych szkół, które są tak samo dobre.
Mam mówiąc to sięgnęła po torebkę. Wyjęła z niej jakieś dokumenty.
-Spójrz, wystarczy podpisać- uśmiechnęła się do mnie, jakby chciała powiedzieć "masz to podpisać!"
-Podpiszę to, a potem zrujnuje swoje marzenia. Nie, dzięki. Idźcie sobie- i tak właśnie o to rodzice zepsuli mi humor na resztę dnia. Chyba nie może być on jeszcze gorszy.
-W razie papiery kładę ci na szafkę. Lekarze wypiszą cię jutro lub dzisiaj. Zadzwoń kiedy mamy cie odebrać.
Gdy rodzice poszli założyłam na siebie koc, po czym opatuliłam się nim. Jego ciepło poprawiało mi humor, przynajmniej nie trzęsłam się z zimna.

***

Za oknem robiło się już ciemno. Zsunęłam więc wielkie żaluzje na okna. Znowu opatuliłam się kocem, no bo przecież co innego można było tutaj robić. Co parę godzin przychodziła pielęgniarka z pytaniem czy wszystko u mnie w porządku lub podawała mi leki. Niestety nie jest w porządku. Koszmary powróciły, lekarze nie wiedzą jak temu zaradzić, rodzice chcą zrujnować moje marzenie. Jedyna pozytywna rzecz w moim umyśle prowadziła do Stefana, choć próbuje sobie tak jakby coś przypomnieć. Wiem, że to jest coś związane z nim, jednak nie mam pojęcia co. Jak na zawołanie chłopak stanął w drzwiach mojego "pokoju".
-Hej, nie przeszkadzam?
-Hej, szczerze mówiąc jesteś moim ratunkiem na nudę- Siadaj.
-Wszystko w porządku? Czemu tu jesteś?
-Od dziecka mam pewne problemy... ze snami. Zresztą nieważne. Jak mnie znalazłeś?
-Mam swoje sposoby- Stefan uśmiechnął się cwaniacko.
-Niech ci będzie. Mam do ciebie prośbę. Jeśli spotkasz Selene to powiedz jej gdzie jestem. Nie odbiera ode mnie telefonów przez cały dzień.

*Selena*

Następnego dnia wstałam wypoczęta i szczęśliwa. Oczywiście powodem jest Trevor, a konkretniej nasz wczorajszy pocałunek. Szybko wyszykowałam się do szkoły tylko po to, żeby się z nim spotkać. Z daleka już go zauważyłam. Rozmawiał ze swoimi kolegami. Swoją drogą szybko zdobył przyjaciół. Chłopak chyba też mnie zauważył, ponieważ opuścił ich i zaczął iść w moją stronę. Poprawiłam szybko swojego koka, zacisnęłam dokładniej bandankę, próbowałam też opanować swoje emocje, jednak zbyt dobrze to mi nie wychodziło.
-Cześć!- powiedziałam uradowana.
-Cześć!
Trevor nie pocałowała mnie nawet w policzek, ale cóż wczoraj odbył się nasz pierwszy pocałunek, więc może to zbyt szybko.
-Czemu posmutniałaś?
-Nie dałeś mi buziaka- zrobiłam smutną minę.
Chłopak podszedł do mnie jeszcze bliżej, po czym pocałował mnie w policzek. Dobre i to.
-Nie rozdaje buziaków za darmo- chłopak powiedział żartobliwie.
-W takim razie czego chcesz?- przymrużyłam oczy.
-Dzisiaj wprawdzie nie ma wyścigów, ale prezentujemy swoje motory, więc jeśli chcesz...
-Jasne- wskoczyłam chłopakowi na szyję.


***
1. Szablon pojawi się 12.03., ponieważ szabloniarka się nie wyrobiła. Miał być wcześniej, ale cóż... nie wyszło.
2. Powiem tylko, że Selena spotka kogoś znajomego na zawodach :D
3. Nareszcie pojawił się Stefan! W kolejnych rozdziałach też będzie, razem z Damonem.
4. Jeśli pisze, że, np. 2 kom=nas. rozdział to wcale to nie oznacza, że od razu będzie następny rozdział. Po prostu komentarze motywują mnie do dalszego pisania :), więc jeśli będzie ich więcej to nawet lepiej. Piszę to po prostu, żeby nikt się nie czepiał, że obiecywałam, a nie opublikowałam rozdziału. 
5. W zakładce "Pytania i spam" możecie przysyłać swoje linki do blogów. Chętnie je przeczytam oraz wstawię na stronę główną do "Moja lista blogów".
6.
Zapraszam na świetnego bloga mojej koleżanki :D 
  

5 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Obserwatorzy