*Selena*
Tak jak obiecał Trevor o godzinie 21 podjechał swoim motocyklem pod mój dom. Podjechał jednak od tyłu, ponieważ wymknęłam się przez okno. No dobra... uciekłam. Mniejsza. Rodzice w życiu nie pozwoliliby wyjść mi o tej porze, chyba że byłabym z Lucy. Uważają ją za odpowiedzialną, to dlatego. Jeszcze gdyby zobaczyli chłopaka i to na motorze wyścigowym! Chyba dostaliby zawału. Bardzo ich kocham, jednak są zbyt opiekuńczy. Postawiłam na luźne ubranie, trochę "zdzirowate". Zapewne tamte dziewczyny mają... powiedzmy ubranie ograniczone, a ja nie chciałabym wyjść na jedną z nich. Powiedzmy, że mój strój jest odpowiedni, może trochę wyzywający, ale bez przesady do tego typu randki. Chwila... nazwałam to randką. Mnie pasuje :D Moje rozmyślania przerwał Trevor. Miał starannie ułożoną grzywkę, biały T-shirt oraz jeansowe spodnie. Myślę, że jego strój był ok. Selena koniec z ocenianiem strojów.
-Hej!
-Cześć Trevor!
-Ładnie wyglądasz.
-Dzięki- i od tego momentu uśmiech nie schodził mi z buzi.
-Wiesz, tamte dziewczyny są ubrane trochę... skąpiej niż ty. Myślę, że nie będzie ci to przeszkadzało.
-Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?- zapytałam, choć wiedziałam do czego zmierza chłopak.
-Naprawdę mi się podobasz. Nie chcę żebyś poczuła się zazdrosna.
Bez wahania objęłam chłopaka, po czym musnęłam jego usta.
-Nie jestem zazdrosna- powiedziałam z przekonaniem.
Poza tym gdybym wiedziała, że Trevor mówi mi takie rzeczy, a potem idzie do innej to nasza "relacja" od razy by się rozpadła. Zdałam sobie właśnie z tego sprawę, że nawet nie wiem na czym stoimy. Jesteśmy razem? Raczej nie, choć szczerze chciałabym tego.
-W takim razie wsiadaj.
***
20 minut później dojechaliśmy na miejsce. Wszędzie słychać warkot silników, rozmowy, a także... półnagie dziewczyny. E tam, nie ważne. Dzisiaj zamierzam się dobrze bawić. Nawet upicie się wcale mi nie zaszkodzi. Podjechaliśmy pod wolne miejsce. Natychmiast grupka ludzi zebrała się wokół, żeby podziwiać maszynę. Zrozumiałam, że Trevor jest faworytem w wyścigach, ale czy to możliwe, żeby tak młody chłopak mógł wygrać międzynarodowe zawody? Co z innymi? Po 30 minutach, gdy każdy znał na pamięć wygląd oraz części maszyny przeciwnika przyniesiono alkohol. Ja oczywiście, tak jak sobie obiecałam postanowiłam się upić. Sięgnęłam po raz kolejny po czerwony, plastikowy kubek i napełniłam go alkoholem. Byłam już lekko wstawiona.
-Jak ci się podoba?
-Ka-Karen!? Co ty tu robisz?- wycedziłam przez zęby.
-To samo co ty. Przyjechałam. W zawodach uczestniczy mój chłopak. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. Stoi tam, idę do niego.
Poszłam za blondynką, ponieważ poznałam chłopaka. Stał naprzeciwko Trevora i z nim rozmawiał. Widać można było z daleka, że rozmawiają "po przyjacielsku", jednak się nie lubią.
-Antonio?
-Cześć Selena!- chłopak przytulił się do mnie czule- co ty tutaj robisz?
-Wy się znacie?- powiedzieli jednocześnie Karen i Trevor.
-Pewnie. Antonio to mój daleki kuzyn, ale jednak członek rodziny. W dzieciństwie często do mnie przyjeżdżał z Hiszpanii, jednak teraz już nie. Właśnie dlaczego?- wyjaśniłam.
-Przepraszam, obiecuję poprawę- chłopak położył rękę na sercu, a ja zaczęłam się śmiać.
Ukradkiem spojrzałam na Trevora. Był wyraźnie zszokowany, tak samo jak Karen.
-Wy jesteście rodziną?- w końcu odezwał się chłopak.
-Tak jak mówiła już Selena.
-Przecież to niemożliwe- burknął.
-Nie lubicie się czy jak?- zapytałam, licząc na szczerą odpowiedź.
-Antonio jest moim konkurentem.
-...który wygra- dodał Hiszpan. Puścił przy tym oko.
Wyraźnie rozzłościł tym Trevora. Jednak jest on opanowany, więc nie powinno dojść do kłótni lub bójki.
-Jeszcze zobaczymy- powiedział stanowczo Włoch.
-Antonio?
-Cześć Selena!- chłopak przytulił się do mnie czule- co ty tutaj robisz?
-Wy się znacie?- powiedzieli jednocześnie Karen i Trevor.
-Pewnie. Antonio to mój daleki kuzyn, ale jednak członek rodziny. W dzieciństwie często do mnie przyjeżdżał z Hiszpanii, jednak teraz już nie. Właśnie dlaczego?- wyjaśniłam.
-Przepraszam, obiecuję poprawę- chłopak położył rękę na sercu, a ja zaczęłam się śmiać.
Ukradkiem spojrzałam na Trevora. Był wyraźnie zszokowany, tak samo jak Karen.
-Wy jesteście rodziną?- w końcu odezwał się chłopak.
-Tak jak mówiła już Selena.
-Przecież to niemożliwe- burknął.
-Nie lubicie się czy jak?- zapytałam, licząc na szczerą odpowiedź.
-Antonio jest moim konkurentem.
-...który wygra- dodał Hiszpan. Puścił przy tym oko.
Wyraźnie rozzłościł tym Trevora. Jednak jest on opanowany, więc nie powinno dojść do kłótni lub bójki.
-Jeszcze zobaczymy- powiedział stanowczo Włoch.
***
Dwie godziny później prawie każdy był upity. Ja zaliczałam się do tej grupy, jednak po głowie cały czas chodziło mi to, że Antonio zadaje się z Karen. Przecież ta idiotka zaraz go rzuci dla innego lub wplącze go w jakieś kłopoty. Postanowiłam jej o tym wszystkim powiedzieć.
-Odczep się od Antonia!
-Luz suko.
-Jak mnie nazwałaś!?- spytałam z niedowierzaniem.
-Wszyscy wiedzą jaka jesteś naprawdę. Zdzirowata suka... mam wymieniać dalej?!
-Wszyscy wiedzą jaka jesteś naprawdę. Zdzirowata suka... mam wymieniać dalej?!
-Tego już za wiele!
I w tym momencie alkohol w moim organizmie, złość zaczął potężnieć. Bez wahania rzuciłam się na dziewczynę. Ona wyrwała mi kilka włosów, a ja oddałam jej tym samym. Popychanie i inne czyny sprawiły, że inni ludzie zrobili wokół nas koło. Chcieli więcej i więcej. Obie nie protestowałyśmy. Karen należało się i to porządnie. Nie chodzi tylko o to, że mnie przezwała. Chodzi o to jak traktuje wszystkich. Nigdy jej nie lubiłam, nie lubię i nie będę lubić.
-Dziewczyny uspokójcie się!- krzyknął Trevor.
Natychmiast za nim przybiegł mój kuzyn, który zaczął oddzielać nas od siebie. Niech będzie. Ja jeszcze nie skończyłam. Kiedyś jej się dostanie... i to porządnie!
-Co ci odbiło!?
-Wyluzuj Trevor. Chce się napić albo...- zaczęłam smyrgać palcem po klatce chłopaka...
-Przestań!
-Niech będzie. Ja idę się jeszcze bardziej upić. Może znajdę jakiegoś chłopaka, który będzie chciał dotrzymać mi towarzystwa.
Już 15 minut później wlewałam w siebie alkohol, tyle ile mogłam go pomieścić. Z dala widziałam Karen, która wciąż parzyła na mnie ze złością. Podeszła do mnie. Nie chciałyśmy się bić, nie tym razem, ponieważ wiedziałyśmy czym to się skończy.
-Dajcie dwie beczki z piwem!- rozkazała dziewczyna.
Już niecałe dwie minuty później stały one obok mnie i Karen.
-Znacie zasady. Kto pierwszy wypije beczkę, ten wygrywa- powiedział jeden z organizatorów wyścigu- Zaczynacie, gdy policzę do 3. Jasne?
Obie pokiwałyśmy głowami, na znak że rozumiemy zasady.
-1,2,3!!
W mgnieniu oka zaczęłyśmy opróżniać beczkę. Od takiej ilości alkoholu aż mi się chciało wymiotować i kręci mi się w głowie, ale muszę wygrać.
Już parę minut później została mi resztka. Gdy dokończyłam już ostatni łyk uniosłam wysoko ręce do góry w celu triumfu.
-TAK!!! I kto jest teraz suką!?
Karen założyła rękę na rękę po czym odeszła ode mnie z zażenowaniem. Postanowiłam pójść do Trevora. Nie miałam już co robić. Dopiekłam Karen, upiłam się. Cele osiągnięte.
-Selena!
-Trevor, kochanie chodź tu do mnie- uśmiechałam się od ucha do ucha.
-Upiłaś się... beczka piwa... nie, nie... nie wypiłaś wszystkiego.
-Mam to powtórzyć, żebyś zobaczył na własne oczy skarbie?
-Wracamy do domu- chłopak powiedział stanowczo.
-Nie, proszę. Moi rodzice mnie zabiją- jak na pijaną powiedziałam całkiem trzeźwo.
-W takim razie zostaniesz u mnie. Słuchaj, ja naprawdę się o ciebie martwię, a ty masz to gdzieś.
-Prze...
I w tym momencie zwymiotowałam. Dobrze, że nikt tego nie widział oprócz Trevora.
-Wszystko w porządku? Choć, zabieram cię stąd.
-Dziewczyny uspokójcie się!- krzyknął Trevor.
Natychmiast za nim przybiegł mój kuzyn, który zaczął oddzielać nas od siebie. Niech będzie. Ja jeszcze nie skończyłam. Kiedyś jej się dostanie... i to porządnie!
-Co ci odbiło!?
-Wyluzuj Trevor. Chce się napić albo...- zaczęłam smyrgać palcem po klatce chłopaka...
-Przestań!
-Niech będzie. Ja idę się jeszcze bardziej upić. Może znajdę jakiegoś chłopaka, który będzie chciał dotrzymać mi towarzystwa.
Już 15 minut później wlewałam w siebie alkohol, tyle ile mogłam go pomieścić. Z dala widziałam Karen, która wciąż parzyła na mnie ze złością. Podeszła do mnie. Nie chciałyśmy się bić, nie tym razem, ponieważ wiedziałyśmy czym to się skończy.
-Dajcie dwie beczki z piwem!- rozkazała dziewczyna.
Już niecałe dwie minuty później stały one obok mnie i Karen.
-Znacie zasady. Kto pierwszy wypije beczkę, ten wygrywa- powiedział jeden z organizatorów wyścigu- Zaczynacie, gdy policzę do 3. Jasne?
Obie pokiwałyśmy głowami, na znak że rozumiemy zasady.
-1,2,3!!
W mgnieniu oka zaczęłyśmy opróżniać beczkę. Od takiej ilości alkoholu aż mi się chciało wymiotować i kręci mi się w głowie, ale muszę wygrać.
Już parę minut później została mi resztka. Gdy dokończyłam już ostatni łyk uniosłam wysoko ręce do góry w celu triumfu.
-TAK!!! I kto jest teraz suką!?
Karen założyła rękę na rękę po czym odeszła ode mnie z zażenowaniem. Postanowiłam pójść do Trevora. Nie miałam już co robić. Dopiekłam Karen, upiłam się. Cele osiągnięte.
-Selena!
-Trevor, kochanie chodź tu do mnie- uśmiechałam się od ucha do ucha.
-Upiłaś się... beczka piwa... nie, nie... nie wypiłaś wszystkiego.
-Mam to powtórzyć, żebyś zobaczył na własne oczy skarbie?
-Wracamy do domu- chłopak powiedział stanowczo.
-Nie, proszę. Moi rodzice mnie zabiją- jak na pijaną powiedziałam całkiem trzeźwo.
-W takim razie zostaniesz u mnie. Słuchaj, ja naprawdę się o ciebie martwię, a ty masz to gdzieś.
-Prze...
I w tym momencie zwymiotowałam. Dobrze, że nikt tego nie widział oprócz Trevora.
-Wszystko w porządku? Choć, zabieram cię stąd.
***
Dojechaliśmy do jego domu. To znaczy na czas wymiany rodzice wynajęli mu dom. Kiedyś mi o tym wspomniał.
-W takim razie co robimy?
-Idziemy spać.
-Nie, nie! Śpiewamy!!
*Baby, I'm preying on you tonight
Hunt you down, eat you alive
Just like animals, animals, like animals-mals
Maybe you think that you can hide
I can smell your scent from miles
Just like animals, animals, like animals-mals
Baby, I'm...
So what you trying to do to me
It's like we can't stop, we're enemies
But we get along when I'm inside you
You're like a drug, that's killing me
I cut you out entirely
But I get so high when I'm inside you*
-Proszę cię Selena bądź cicho, bo obudzisz sąsiadów.
-Lalalalalalalalalalallaal
lalalalalalalalalaallalala
-Przyniosę ci aspirynę i może coś na sen... na pewno ci się przyda.
-Pójdę spać jak mnie pocałujesz- powiedziałam jak naburmuszone dziecko.
-Obiecujesz?
Chłopaka podszedł do mnie, po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Ja pogłębiłam pocałunek. Chciałam, żeby finał dzisiejszego dnia, a raczej nocy był super. No i proszę! Zdejmowałam już powoli swoją bluzkę.
-Zaraz przyjdę... z aspiryną- chłopak puścił mi oczko.
-Aleee...- tupnęłam nogą.
-Obiecałaś.
-Kochasz mnie?
Chłopak nie usłyszał, ponieważ nie był już w tym samym pomieszczeniu co ja. Położyłam się na łóżko. Zmęczenie dawało już o sobie znać. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam.
-Tak Selena- powiedział po cichu chłopak.
*Lucy*
Obudziłam się następnego dnia rano. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to mój sen. W głowie ciągle tkwiło mi słowo "Wampiry". Natychmiast sięgnęłam po telefon. Odruchowo wpisałam ten termin. Wyskoczyły różne strony, które podawały informacje o tych istotach. Nie spodziewałam się tego. Wszystkie strony, słowo w słowo podawały to samo, co mi się przyśniło. Dzisiaj na szczęście sobota. Opuszczam dzisiaj TO MIEJSCE i mam nadzieję nigdy do niego nie powrócić. Dzwoniłam już wczoraj do rodziców. Pewnie zaraz przyjadą. Przed wyjściem pielęgniarka podała mi jakiś lek o nazwie "Werbena". Podobno ma pomóc w zwalczaniu bólu głowy. Ta maszyna pomaga, ale też szkodzi. Konsekwencja - straszny ból głowy.
***
-Weź swoje rzeczy Lucy z bagażnika- powiedział tata.
-Pewnie.
Podczas powrotu do domu nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. Dzięki Stefanowi zapomniałam o problemach. W tym zalicza się sytuacja finansowa moich rodziców. Muszę się nad tym naprawdę zastanowić. Po 2 godzinach spędzonych w domu postanowiłam poważnie z nimi porozmawiać. Nie tylko na temat pieniędzy, ale i o koszmarach.
-Mamo, tato musimy porozmawiać.
Rodzice spojrzeli na siebie. Na twarzach mieli grobowe miny. Wiedzieli, że czeka nas poważna rozmowa.
-Chyba najwyższa pora- odpowiedziała mama.
-Przemyślałam to dokładnie i zgadzam się, żebyście wypłacili moje pieniądze z konta.
-Tak, wiesz wczoraj rozmawialiśmy z twoją siostrą. Pożyczy ona nam trochę pieniędzy.
-Trochę?- zapytałam podejrzliwie.
-Może więcej niż trochę, ale to nie istotne.
-W takim razie idę do Juilliard- powiedziałam ze łzami w oczach. Wiem, że to trochę głupie, ale to od zawsze było moim marzeniem. Nigdy bym z tego nie zrezygnowała. Nawet bez pieniędzy bym coś wymyśliła. Byłam gotowa oddać gotówkę na podupadający interes rodziców, ale teraz gdy sprawa się wyjaśniła mogę dalej realizować swoje marzenie. Przypomniałam sobie jak dawno nie grałam na wiolonczeli. Od razu po tej rozmowie zagram.
-Wiadomo już coś o chorobie?
-Wykryto jakąś zmianę w twoim mózgu, jednak jeszcze nie wiadomo co to jest.
-Cz-czy to może być rak?
-Pewnie nie. Poza tym nie przejmuj się. Ted która godzina?
-Cholera...spóźnimy się!
-O co chodzi?
-Mamy spotkanie z ważnymi sponsorami. Musimy się szykować- powiedział tata.
Typowe. Zawsze coś im wypada. Nie mają nawet czasu porozmawiać z córką. Idę na górę. Wolę zatopić się w muzyce, niż słuchać kłótni rodziców. Tym razem kłócą się o... zapomnienie o której zaczyna się ich spotkanie. Wzięłam do ręki delikatnie smyczek. I po prostu odpłynęłam. Muzyka to nie tylko pasja. Muzyka to coś, co zostanie w twoim życiu na zawsze. Taki kawałek życia. Możesz przestać, ale zawsze pozostanie to w twoim sercu. Ja nigdy nie zrezygnuję z gry. Zbyt ciężko pracowałam, aby zrezygnować. Poza tym to jest to, co kocham robić i w przyszłości się tym zajmować na poważnie. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a.
Od: Stefan
Przyjdziesz dzisiaj na koncert?
Kompletnie zapomniałam. Przecież dzisiaj sobota. Ich zespół cały czas przekładał koncert, a teraz proszę. Oczywiście, że przyjdę. Przecież to ważne dla Stefana.
Od: Lucy
Pewnie. Czekaj xo
-Wiadomo już coś o chorobie?
-Wykryto jakąś zmianę w twoim mózgu, jednak jeszcze nie wiadomo co to jest.
-Cz-czy to może być rak?
-Pewnie nie. Poza tym nie przejmuj się. Ted która godzina?
-Cholera...spóźnimy się!
-O co chodzi?
-Mamy spotkanie z ważnymi sponsorami. Musimy się szykować- powiedział tata.
Typowe. Zawsze coś im wypada. Nie mają nawet czasu porozmawiać z córką. Idę na górę. Wolę zatopić się w muzyce, niż słuchać kłótni rodziców. Tym razem kłócą się o... zapomnienie o której zaczyna się ich spotkanie. Wzięłam do ręki delikatnie smyczek. I po prostu odpłynęłam. Muzyka to nie tylko pasja. Muzyka to coś, co zostanie w twoim życiu na zawsze. Taki kawałek życia. Możesz przestać, ale zawsze pozostanie to w twoim sercu. Ja nigdy nie zrezygnuję z gry. Zbyt ciężko pracowałam, aby zrezygnować. Poza tym to jest to, co kocham robić i w przyszłości się tym zajmować na poważnie. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a.
Od: Stefan
Przyjdziesz dzisiaj na koncert?
Kompletnie zapomniałam. Przecież dzisiaj sobota. Ich zespół cały czas przekładał koncert, a teraz proszę. Oczywiście, że przyjdę. Przecież to ważne dla Stefana.
Od: Lucy
Pewnie. Czekaj xo
Natychmiast dostałam drugiego SMS-a. Nie był on od Stefana lecz od Damona. Swoją drogą dawno go nie widziałam. Ciekawe dlaczego mnie nie odwiedził. Może nawet nie wiedział.
Od: Damon
Spotkamy się dzisiaj piękna? :*
Od: Lucy
Pewnie, może na koncercie The Vamp?
Od: Damon
Będę czekał.
Usłyszałam warkot odpalającego silnika. Wbiegłam szybko do garażu. Miałam nadzieję, że rodzice jeszcze nie odjechali. Miałam ich zapytać o której wrócą. Aaaa... no przecież. Ich nie interesuje gdzie będę, więc mogę nawet się nie pokazywać w domu przez tydzień. Zaciekawiło mnie jedno. Na żelaznych pułkach przybyło różnych torb oraz pudeł. Nigdy wcześniej ich tutaj nie widziałam. Fakt, rzadko chodzę do garażu, ale mogłabym przysiąc, że ich tu nie było. Postanowiłam zajrzeć. W końcu i tak nikt mnie nie oskarży o to, że przeszukuję garaż w swoim domu. Otworzyłam jedną z toreb. Ku mojemu zaskoczeniu był tam... ŁUK! W następnej też, a w jeszcze innej strzały. Są one inne od wszystkich, bo wykonane są z drewna! Otworzyłam pudła, a tam pistolety i kule wykonane z DREWNA! W innych torbach i pudłach jest jeszcze więcej broni. Jestem pewna, że z taką ilością można by otworzyć mały sklep z bronią. Pytaniem jest dlaczego rodzice trzymają tyle broni w domu. I dlaczego amunicja wykonana jest z drewna. Znów tyle pytań, a brak odpowiedzi. Wiem, że coś się dzieje wokół mnie, ale nie wiem co.
Od: Damon
Spotkamy się dzisiaj piękna? :*
Od: Lucy
Pewnie, może na koncercie The Vamp?
Od: Damon
Będę czekał.
Usłyszałam warkot odpalającego silnika. Wbiegłam szybko do garażu. Miałam nadzieję, że rodzice jeszcze nie odjechali. Miałam ich zapytać o której wrócą. Aaaa... no przecież. Ich nie interesuje gdzie będę, więc mogę nawet się nie pokazywać w domu przez tydzień. Zaciekawiło mnie jedno. Na żelaznych pułkach przybyło różnych torb oraz pudeł. Nigdy wcześniej ich tutaj nie widziałam. Fakt, rzadko chodzę do garażu, ale mogłabym przysiąc, że ich tu nie było. Postanowiłam zajrzeć. W końcu i tak nikt mnie nie oskarży o to, że przeszukuję garaż w swoim domu. Otworzyłam jedną z toreb. Ku mojemu zaskoczeniu był tam... ŁUK! W następnej też, a w jeszcze innej strzały. Są one inne od wszystkich, bo wykonane są z drewna! Otworzyłam pudła, a tam pistolety i kule wykonane z DREWNA! W innych torbach i pudłach jest jeszcze więcej broni. Jestem pewna, że z taką ilością można by otworzyć mały sklep z bronią. Pytaniem jest dlaczego rodzice trzymają tyle broni w domu. I dlaczego amunicja wykonana jest z drewna. Znów tyle pytań, a brak odpowiedzi. Wiem, że coś się dzieje wokół mnie, ale nie wiem co.
*Selena*
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Z wczorajszej nocy pamiętam tylko tyle, że byłam z Trevorem na wyścigach. Tam spotkałam Antonia i...Karen! O matko! Karen!
-Co ja zrobiłam!?
-Cóż, upiłaś się, a potem biłaś się z Karen, a potem wzięłyście udział w zawodach "Kto pierwszy wypije beczkę piwa".
-Co ty tu robisz? Wygrałam?
-Jesteś u mnie w domu. I tak, wygrałaś.
-Dzięki ci. Rodzice by mnie zabili. W sumie to dobrze, że wygrałam. Narobiłam ci kłopotów?
-Mnie nie. Narobiłaś raczej kłopotów sobie. Karen obierze cię pewnie jako wroga numer jeden.
-Strasznie się wczoraj zachowywałam?
-Jeśli można to tak lekko ująć.
-Mam jeszcze jedno pytanie: Dlaczego jestem w koszuli? Dobrze pamiętam, że byłam w innym stroju.
-Na swoje ubranie zwymiotowałaś. Nie mogłem pozwolić na to żebyś spała w takich ciuchach.
-Czy my... no wiesz?
-Nie. Chciałaś, ale usnęłaś.
Szkoda- pomyślałam.
-W takim razie jak mnie przebrałeś?
-Rękoma- chłopak uśmiechnął się lekko.
-Czyli...
-Miałem zamknięte oczy, chociaż wcale nie twierdzę, że tak było.
***
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam do tej pory! Bardzo się z tego cieszę.
Jak widzicie Selena "trochę" zabalowała.
Co myślicie o rzeczach znalezionych w garażu?
Myślicie, że choroba Lucy jest poważna?
Szabloniarka u której zamawiałam szablon znowu wystawiła mnie do wiatru! Przyznaję, że byłam bardzo wkurzona. Jedno jest pewne - nigdy więcej nie zamówię szablonu w tej szabloniarni. Zamówiłam już szablon u innej szabloniarki, która naprawdę wykonuje solidnie i piękne szablony W TERMINIE! Znaleźć możecie jej link u mnie po prawej stronie w podstronie "Buton". Ma ona jednak 28 dni na wykonanie szablonu, dlatego musicie być cierpliwi. Oczywiście to nie oznacza, że musi być ten czas 28 dni. Może go zrobić za tydzień, a nawet jutro. Proszę o cierpliwość!
* (tekst zaznaczony gwiazdką pochodzi z Maroon 5 - Animals)
* (tekst zaznaczony gwiazdką pochodzi z Maroon 5 - Animals)
6 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ
Ech, sama nie wiem, czy mam ci powiedzieć, że to dobrze, że szabloniarnia jednak cię wystawiła, czy nie. Ja również zamawiałam u niej, w tym samym czasie, a szablonu nie mam do dziś! Jej kolejna notka ma się pojawić dopiero 10, a ja już czekam z jakiś miesiąc... Mam nadzieję, że kolejna szabloniarka cię nie zawiedzie, a szablon będzie równie śliczny! ♥
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę długi, ale to nie znaczy, że go nie przeczytałam!
Selena nieźle zabalowała! Jak sobie wyobrażałam to, jak ona śpiewa, to od razu miałam banana na twarzy, naprawdę. No i Travis! Taki kochany się nią zajął i powiedział, że kochaaaa... Ale potem, to już mnie całkowicie rozwaliłaś tym jego tekstem... Miałem zamknięte oczy, chociaż wcale nie twierdzę, że tak było!
Co do Lucy, to naprawdę nie wiem... Jestem ciekawa co wymyślisz! ;)
Pozdrawiam Cieplutko!
http://please-rose.blogspot.com/
Świetny :*
OdpowiedzUsuńZainteresował mnie wątek Seleny i Trevora
Czekam na następny i zapraszam do nas
Dawno cię u nas nie było ;)
Pozdrawiam <3
Rozdział świetny;* Moim zdaniem broń w garażu jest do zabijania wampirów... Naoglądałam się "Pamiętników Wampirów" więc wiem... Pozdrawiam i czekam z zniecierpliwieniem na następny rozdział.:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Jeju jak ja lubię Sel i Trevora *-*
OdpowiedzUsuńTyle tajemnic, a tak mało odpowiedzi :o Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz go szybko, bo do ciebie przyjdę i dostaniesz xD
Weny <3
Gicio! B)
OdpowiedzUsuńMasz ogromny talent do pisania,i jestem pod ogromnym wrazeniem :)
Zapraszam na mojego, rozdzial, licze na komentarze! :3
www.rodzenstwoibogowieolimpijscy.blogger.com ❤
Świetnie! :* Powiem ci, że masz duży talent! <3 Czkam na nn <3
OdpowiedzUsuń