wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 20

Na wstępnie chciałabym was bardzo przeprosić, że tak długo mnie nie było. Powodem mojej nieobecności jest zepsuty laptop. Jest on w naprawie i miałam nadzieje, że szybko go odzyskam. Niestety czekam i czekam, a rozdziału nie ma :c Piszę go na telefonie (czego bardzo nie cierpie), więc bardzo proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o mase błędów, które zapewne się pojawią.
------------------------------------
*Selena*
-W takim razie mam nadzieje, że patrzyłeś.
-Tego ci nie powiem- chłopak zaśmiał się- a tak z innej beczki... zostaniesz na śniadanie?
-Wiesz chciałabym, ale rodzice jeśli zobaczą, że nie jestem u siebie w pokoju to zrobią aferę na cały kraj.
-Zgrywasz się?
-Czy wyglądam na taką, która w tym momencie żartuje?- zapytałam z poważną miną.
-No wiesz... jesteś w mojej niewyprasowanej koszuli, cała rozczochrana, tusz do rzęs masz na całej buzi... powiedzmy, że może trochę na taką wyglądasz- powiedział z sarkazmem- ale i tak jesteś piękna.
-Co?- zrobiłam wielkie oczy.
-Ej, przepraszam. Nie będé już z ciebie żartował- w jego głosie było czuć wyrzuty sumienia.
-Jak ja wyglądam?!
Teraz dopiero to zrozumiałam. Cała brudna, z rozmazanym makijażem. Za koszule nikogo nie winie. Jak mogłam pokazać sié w takim stanie Trevorowi? Pewnie prawi mi teraz komplementy, a za moimi plecami gada jak się zachowuje.
-Jest jakaś szansa, że wyprałeś moje ubrania?- uniosłam brwi.
-Cóż... nie.
-W takim razie jesteś zmuszony kupić mi jakieś- przymrużyłam oczy i uśmiechnęłam się złowieszczo.
-To chyba nie będzie konieczne- powiedział.
-Jeśli chcesz włamać się do mojego domu to stanowczo odmawiam. Zbyt dużo kamer i alarmów. Uwierz, próbowałam wrócić do domu po imprezie i źle się to skończyło.
Chłopak lekko się uśmiechną.
-Chodź za mną.
Prowadził mnie przez korytarz, na którym wisiały zdjęcia z życia Trevora. Jedno mnie zastanawiało. Na niektórych z nich Trevor pozował z jakąś dziewczyną. Widać, że lubiła eksperymentować z kolorami włosów. Blond, brązowe, czarne, rude, niebieskie, zielone, czerwone to tylko niektóre z nich. Chłopak otworzył szerokie drzwi. Za nimi stoi wiele szaf, a w nich pełno ubrań.
-Skąd ty je wszystkie masz?- zrobiłam mine bardzo zdziwionej.
-Czasami wpada tutaj moja siostra, Chloe- wytłumaczył.
-Czasami? Ty masz siostre?
-Mam i czasami, a teraz coraz częściej. Chyba się przeprowadza, ale w międzyczasie wybierz sobie coś z jej garderoby.
-Ok... W takim razie będę miała w czym wybierać, a ty możesz już iść. Poradzę sobie.
-A co gdyby nagle spadła ci koszula?
Spojrzałam na chłopaka ze wzrokiem, który na pewno mówił "nie wiem o co chodzi". Trevor podszedł do mnie. Zaczął rozpinać koszulę.
-Co robisz?
-To moja koszula. Musisz mi ją oddać- powiedział z cwanym uśmieszkiem.
-Poczekaj, to zaraz ci ją oddam- drażniłam się z nim. W rzeczywistości wiedziałam o co mu chodzi.
W końcu stałam rozebrana przy chłopaku. Oczywiście... ciekawe gdzie podziała się moja bielizna. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Oddawaliśmy sobie głębokie pocałunki.
-Na pewno tego chcesz?- spytał.
-A ty nie?
-Pewnie, ale wiesz... ja nigdy- powiedziałam z lekkim wstydem.
-Spokojnie...
I znowu powróciliśmy do tamtej czynności.

*Lucy*

Za dwie godziny koncert. Zaczęłam się szykować. Wzięłam relaksującą kąpiel. Potem oczywiście zastanawianie się nad strojem. Coś na koncert, a jednocześnie na randkę z Damonem. Hmm...może sukienka? Nieeee. Po 15 minutach naprawdę długiego zastanawiania wybrałam czarną plisowaną spódnicę, do tego purpurowa bluzka i złote dodatki, a także skórzane buty na koturnach. Może skromnie, ale to właśnie mój styl. Wysoki kucyk i jestem już gotowa. Po raz ostatni pomalowałam usta malinowym błyszczykiem i gotowa wyszłam na taras. Zadzwoniłam do Seleny. Miała po mnie przyjechać, ale pewnie jak zwykle się spóźni. Nie zdążyłam zostawić wiadomości głosowej, ponieważ zobaczyłam Damona.
-Witaj śliczna!
-Cześć!
-Czekasz na kogoś?
-Tak...Selena jak zwykle się spóźnia.
-W takim razie jeśli idziemy na randkę to razem.
-Dobrze- uśmiechnęłam się.
-Wsiadaj- chłopak wskazał palcem na swój samochód.

***

30 minut później byliśmy już przed klubem. W środku niego było bardzo tłoczno. Chyba całe miasto słyszało o zespole. Gdzie nie spojrzałam wszędzie było pełno dziewczyn. Weszłam z Damonem do budynku trzymając się za ręce. Jakby Stefan miał jakiś radar z obranym celem na mnie wyszedł zza kurtyny. Oczywiście tłum dziewczyn zebrał się, aby flirtować z nim. Jego jednak to nie obchodziło. Patrzył na mnie z wielką tęsknotą. Ja też za nim tęskniłam. Gdy go potrzebowałam okazał się prawdziwym przyjacielem. Poza tym on naprawdę mi się podoba. Eh, czuje że to nie w porządku mieć ich dwóch, ale ja nie wiem czy kiedykolwiek wybiore. 
-Cześć Lucy!
Wtuliliśmy się w siebie na powitanie. Od razu poczułam zazdrosny wzrok na sobie. Należał on do Damona i chyba wszystkich dziewczyn w sali. Lekko się zaczerwieniłam.
-Nie przejmuj się nimi- uspokoił- cześć Damon- dodał chłodnie.
Damon spojrzał na niego jak na wroga poczym uścisnął moją dłoń jeszcze mocniej. Chyba chciał pokazać z kim przyszedł i że Stefan nie ma szans. 
-Stefan pośpiesz się! Zaraz zaczynamy!- krzyknął Bradley.
-Musze lecieć, ale cieszę się, że przyszłaś. Spotkamy się po koncercie, ok?
-Pewnie- uśmiechnęłam się.
Zdaje mi się albo Damon przy Stefanie jest całkiem inny. Nieśmiały? Raczej nie chce mówić za dużo? Sama nie wiem Wiem, że za specjalnie się nie lubią. Nie będę wnikać.
-Przyjaźnisz się z nim?- spytał.
-Yhy, a ty go nie lubisz?
-Powiedzmy, że jest ze mną...związany.
-Dobra- zmarszczyłam czoło. Nie wiedziałam co ma on na myśli 
-Chcesz coś do picia?
-Pewnie... wystarczy sok pomarańczowy.
-Zaraz wracam.
Coraz więcej ludzi pojawiało się w klubie. Wszyscy teraz mówią o jakichś ważnych osobistościach, którzy mogą zapewnić im kariere. Cóż, oby im się powiodło. 
Postanowiłam zadzwonić do Seleny. Ciekawe gdzie ona jest. 
-Selena?
-O cześć Lucy- powiedziała uradowana- przepraszam cię, ale jestem teraz zajęta.
-Miałaś być na koncercie- ciekawe..  po drugiej stronie słyszałam śmiechy i Selenę uciszającą... Trevora?
-Wiem, przepraszam. Niedługo tam będę. Pa.
I to był koniec naszej rozmowy.
-Proszę- chłopak podał mi szklanke do połowy zapełnioną pomarańczowym napojem.
-Dzięki- upiłam łyka. Dziwnie smakowało- to na pewno sok?
-Tak, ale dodałem do niego swój sekretny składnik: Bourbon- powiedział z dumą.
-Damon...-zaczęłam się śmiać- szkoda tylko, że nie pije alkoholu.
-Przecież masz przed sobą sok pomarańczowy.
On umie rozśmieszyć. Zbytnio nie protestując upiłam kolejny łyk soku, a później podzieliłam się nim z kwiatkiem, który stał koło baru. Na pewno polubi to picie. Nareszcie. Koncert rozpoczęty. Na początek Stefan, jako lider zespołu przywitał wszystkich. I tak się zaczęło. Przy wolniejszych piosenkach ludzie się spokojnie kołysali, a przy szybkich i dynamicznych skakali, tańczyli...ogólnie dobra zabawa. Nawet Damon poszedł tańczyć. Z początku chciał mnie zaciągnąć na parkiet, ale widząc moją niechęć dał sobie spokój. Ja, Lucy Hale, drobna dziewczyna w kącie lokalu zamiast tańczyć, śpiewać i się wygłupiać przetwatrzałam w głowie ich muzykę i myślałam sobie jakby można byłoby zagrać to na wiolonczeli. Jednak ich muzyka naprawde jest dobra, z chęcią jej słuchałam, jednak patrzyłam tylko w jedno miejsce. Stefan. To właśnie na niego patrzyłam przez cały czas.
-On wzbudza u mnie takie inne uczucia. Nawet nie wiem jak je nazwać. Z jednej strony jest moim przyjacielem, a z drugiej strony kimś więcej. Z Damonem wszystko potoczyło się tak szybko, dynamicznie. On też mi się podoba. Darze ich tym samym uczuciem, jednak jakby innym. Nie wiem jak to racjonalnie wyjaścić- powiedziałam do Seleny.
-Lucy, zakochałaś się w nim- powiedziała krótko.
-Ja? W kim?
-Sama wybierz. Niech twoje serce ci podpowie, chociaż teraz idzie w kierunku Stefana.
Oblałam się rumieńcem. Nie próbowałam tego ukryć. Mówimy sobie wszystko i nie ukrywamy swoich zachowań, nawet tych głupich. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. Nigdy nawet nie pokłóciłyśmy się tak ostro. Były to tylko kłótnie o lalki lub o chłopaków w szkole podstawowej. Niektórzy znają ją jako imprezowiczke, inni jako poukładaną dziewczynę ze wzorowym zachowaniem i ocenami. Swoją drogą nigdy nie wiedziałam jak ona to ze sobą godzi. Ale zmierzam do tego, że znam ją z tych dwóch stron. Bardzo ją kocham. Jest moją rodziną, chyba jedyną, bo rodzice...nawet nie chcemi się o nich myśleć. No i jeszcze państwo Gomez traktuje jak rodzinę. Mówię do nich "ciociu, wujku" chociaż nie jesteśmy spokrewnieni. Kiedyś nawet chcieli żebym u nich zamieszkała, ale jakoś nie wyszło.
Tak to już od około 20 minut siedziałam w łazience z Seleną i rozmawiałyśmy o wszystkim, jak zawsze. Weszła do klubu z Trevorem, rozpromieniona jak nigdy.  Teraz o to ją zapytam.
-Może masz racje...zmieńmy już temat, bo teraz ja zapraszam cię na przesłuchanie- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Ok
-W takim razie gdzie byłaś, dlaczego nie mogłaś rozmawiać przez telefon, dlaczego się spóźniłaś i kogo ubrania masz na sobie?
-Od razu poznałaś...
-Jasne, przecież znam twoją szafę na pamięć.
-No dobra... ubrania należą do siostry Trevora, Chloe. Jak wiesz wczoraj byłam na wyścigach i powiedzmy, że trochę wypiłam. Pobiłam się z Karen, a i jeszcze zwymiotowałam przy Trevorze. Przynajmniej tyle wiem, bo mało co pamiętam. Rodzice by mnie zabili, więc zostałam u niego. Moje ciuchy wyglądały okropnie, więc pożyczyłam od jego siostry. To znaczy Trevor mi pożyczył, bo jego siostra dopiero się wprowadza. I...
-Mówwww- prosiłam.
-Ja...my...zrobiliśmy to- dziewczyna mocno się zaczerwieniła.
-Nie gadaj! Mówisz poważnie?
-Yhy, chociaż garderoba to nie najlepsze miejsce, ale poradziliśmy sobie- wybuchnęłyśmy śmiechem.
-O matko! A teraz uwaga, bo będę prawiła ci rodzicielskie kazanie. Zabezpieczyliście się?! Czy ty wiesz co może się stać?! Ciąża...
-Tak mamusiu- i znowu zaczęłyśmy się śmiać.
-Wiesz teraz coraz rzadziej to sobie mówimy... Kocham cię Selena!
-Ja ciebie też kocham Lucy!
Mocno się przytuliłyśmy. Łezka w oku się zakręciła. Życze wszystkim mieć taką przyjaciółkę.
-Dobra choćmy już bo chłopaki pewnie nas szukają.

*Karen*

Gdy wychodziłam z toalety usłyszałam otwierające się drzwi łazienki. Po głosach poznałam, że to ta suka Selena i Lucy. Postanowiłam zostać i podsłuchać ich rozmowe. Jak z nut zdradzały swoje sekrety. Mogłam dzięki temu zaszantażować je, a one nic na to by nie mogły poradzić. Później przyszła pora na ckliwe wyznania, aż mi się rzygać zachciało. Rozmawiały chyba z 15 minut. Na szczęście poszły, więc ja mogłam wyjść. Na razie zostawie te sekrety dla siebie, ale obiecuje, że Selena mnie popamięta. Może zaczne od Trevora...

*Lucy*

Po koncercie wszyscy byli w dobrych nastrojach. Chłopaki z The Vamp rozdawali autografy i brali numery od ładnych dziewczyn. Oczywiście wyjątkiem był Stefan, którego myśli zaprzątało coś innego. Nawet nie zauważyłam kiedy straciłam z oczu Damona. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy się odwróciłam Stefan prowadził jakąś blondynke w stronę tylnego wyjścia. Pierwsza moja myśl "A to dupek!". Postanowiłam pójść za nimi. Ostrożnie wyjrzałam i ku mojemu zdziwieniu stał tam i Damon, i Stefan wraz z blondynką, która teraz stała jak zahipnotyzowana.
-Zrób to! Powiedziałem zrób to!- krzyczał Damon.
-Nie mogę! Ja tak nie robie! Przemień ją, a mi daj spokój!
W tej samej chwili Damon za pomocą paznokci, a raczej pazurów nie wiadomo skąd przebił tętnice dziewczyny. Natychmiast poleciała krew. Wzrok Stefana w tym momencie jest jakoś dziwnie znajomy. Tak jakby przydarzyło mi się to samo. To bardzo przypomina mój koszmar. Zaraz, zaraz... JA PAMIĘTAM! Stefan... potwór...czuje, że tracę kontrolę. Zaraz znów to się stanie. Muszę się temu oprzeć. Nie mogę stracić przytomności! Muszę pomóc tej dziewczynie! W tej samej chwilii Stefan wbija swoje kły w tętnice dziewczyny. Wysysa z niej krew. Robi to samo co ze mną. Muszę temu zapobiec.
-Przestań! Przestań!- krzyczę.
Obaj chłopacy bardzo zdziwieni patrzą na mnie. Czerwone jak krew źrenice Stefana stykają się z moimi. Chłopak opanowuje się. Zmienia swój wygląd i przybiera postać normalnego nastolatka.
-Lucy przepraszam! Wszystko ci wyjaśnimy.
Padam na zimną ziemię. Przed oczyma mam postać małej dziewczynki w błękitnej sukience. Zmienia się w krwistoczerwonego trupa. To ta przerażająca postać.
Mam tylko jedno pytanie: DLACZEGO JA?


***
Naprawde bardzo was przepraszam za moją długą nieobecność! Nie mam pojęcia kiedy odzyskam laptopa. Jedno jest pewne. Znowu będziecie musieli czekać długo na nowy rozdział. Ten w całości pisałam na telefonie, więc przepraszam za błędy.
Jak widzicie sporo się dzieje. Obiecałam, że w 20 rozdziale wydarzy się coś ważnego. No i proszę :)
Przychodzę do was także z szablonem i zwiastunem. Piszcie proszę czy wam się podobają. Chciałam tylko zaznaczyć, że zwiastun ten robiłam SAMA. Natomiast zamówiłam już zwiastun w zwiastunowni. Myszę na nuego tylko poczekać. Mówcie szczerze co o nim sądzicie. Naprawdę się przy nim napracowałam, jednak niektóre zdjęcia lub gify są zbyt długie, za co przepraszam, ale nie da się ich skrócić. Nadchodzą święta, a więc i wolne od szkoły. Pomęczę się przez ten czas z pisaniem rozdiału na klawiaturze telefonu, a tym czasem do następnego :*

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 19


*Selena*
Tak jak obiecał Trevor o godzinie 21 podjechał swoim motocyklem pod mój dom. Podjechał jednak od tyłu, ponieważ wymknęłam się przez okno. No dobra... uciekłam. Mniejsza. Rodzice w życiu nie pozwoliliby wyjść mi o tej porze, chyba że byłabym z Lucy. Uważają ją za odpowiedzialną, to dlatego. Jeszcze gdyby zobaczyli chłopaka i to na motorze wyścigowym! Chyba dostaliby zawału. Bardzo ich kocham, jednak są zbyt opiekuńczy. Postawiłam na luźne ubranie, trochę "zdzirowate". Zapewne tamte dziewczyny mają... powiedzmy ubranie ograniczone, a ja nie chciałabym wyjść na jedną z nich. Powiedzmy, że mój strój jest odpowiedni, może trochę wyzywający, ale bez przesady do tego typu randki. Chwila... nazwałam to randką. Mnie pasuje :D Moje rozmyślania przerwał Trevor. Miał starannie ułożoną grzywkę, biały T-shirt oraz jeansowe spodnie. Myślę, że jego strój był ok. Selena koniec z ocenianiem strojów. 
-Hej!
-Cześć Trevor!
-Ładnie wyglądasz.
-Dzięki- i od tego momentu uśmiech nie schodził mi z buzi.
-Wiesz, tamte dziewczyny są ubrane trochę... skąpiej niż ty. Myślę, że nie będzie ci to przeszkadzało. 
-Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać?- zapytałam, choć wiedziałam do czego zmierza chłopak. 
-Naprawdę mi się podobasz. Nie chcę żebyś poczuła się zazdrosna. 
Bez wahania objęłam chłopaka, po czym musnęłam jego usta.
-Nie jestem zazdrosna- powiedziałam z przekonaniem. 
Poza tym gdybym wiedziała, że Trevor mówi mi takie rzeczy, a potem idzie do innej to nasza "relacja" od razy by się rozpadła. Zdałam sobie właśnie z tego sprawę, że nawet nie wiem na czym stoimy. Jesteśmy razem? Raczej nie, choć szczerze chciałabym tego. 
-W takim razie wsiadaj.

***
20 minut później dojechaliśmy na miejsce. Wszędzie słychać warkot silników, rozmowy, a także... półnagie dziewczyny. E tam, nie ważne. Dzisiaj zamierzam się dobrze bawić. Nawet upicie się wcale mi nie zaszkodzi. Podjechaliśmy pod wolne miejsce. Natychmiast grupka ludzi zebrała się wokół, żeby podziwiać maszynę. Zrozumiałam, że Trevor jest faworytem w wyścigach, ale czy to możliwe, żeby tak młody chłopak mógł wygrać międzynarodowe zawody? Co z innymi? Po 30 minutach, gdy każdy znał na pamięć wygląd oraz części maszyny przeciwnika przyniesiono alkohol. Ja oczywiście, tak jak sobie obiecałam postanowiłam się upić. Sięgnęłam po raz kolejny po czerwony, plastikowy kubek i napełniłam go alkoholem. Byłam już lekko wstawiona. 
-Jak ci się podoba?
-Ka-Karen!? Co ty tu robisz?- wycedziłam przez zęby. 
-To samo co ty. Przyjechałam. W zawodach uczestniczy mój chłopak. Poza tym nie muszę ci się tłumaczyć. Stoi tam, idę do niego.
Poszłam za blondynką, ponieważ poznałam chłopaka. Stał naprzeciwko Trevora i z nim rozmawiał. Widać można było z daleka, że rozmawiają "po przyjacielsku", jednak się nie lubią.
-Antonio?
-Cześć Selena!- chłopak przytulił się do mnie czule- co ty tutaj robisz?
-Wy się znacie?- powiedzieli jednocześnie Karen i Trevor.
-Pewnie. Antonio to mój daleki kuzyn, ale jednak członek rodziny. W dzieciństwie często do mnie przyjeżdżał z Hiszpanii, jednak teraz już nie. Właśnie dlaczego?- wyjaśniłam.
-Przepraszam, obiecuję poprawę- chłopak położył rękę na sercu, a ja zaczęłam się śmiać.
Ukradkiem spojrzałam na Trevora. Był wyraźnie zszokowany, tak samo jak Karen.
-Wy jesteście rodziną?- w końcu odezwał się chłopak.
-Tak jak mówiła już Selena.
-Przecież to niemożliwe- burknął.
-Nie lubicie się czy jak?- zapytałam, licząc na szczerą odpowiedź.
-Antonio jest moim konkurentem.
-...który wygra- dodał Hiszpan. Puścił przy tym oko.
Wyraźnie rozzłościł tym Trevora. Jednak jest on opanowany, więc nie powinno dojść do kłótni lub bójki.
-Jeszcze zobaczymy- powiedział stanowczo Włoch.

***
Dwie godziny później prawie każdy był upity. Ja zaliczałam się do tej grupy, jednak po głowie cały czas chodziło mi to, że Antonio zadaje się z Karen. Przecież ta idiotka zaraz go rzuci dla innego lub wplącze go w jakieś kłopoty. Postanowiłam jej o tym wszystkim powiedzieć.
-Odczep się od Antonia!
-Luz suko.
-Jak mnie nazwałaś!?- spytałam z niedowierzaniem.
-Wszyscy wiedzą jaka jesteś naprawdę. Zdzirowata suka... mam wymieniać dalej?!
-Tego już za wiele!
I w tym momencie alkohol w moim organizmie, złość zaczął potężnieć. Bez wahania rzuciłam się na dziewczynę. Ona wyrwała mi kilka włosów, a ja oddałam jej tym samym. Popychanie i inne czyny sprawiły, że inni ludzie zrobili wokół nas koło. Chcieli więcej i więcej. Obie nie protestowałyśmy. Karen należało się i to porządnie. Nie chodzi tylko o to, że mnie przezwała. Chodzi o to jak traktuje wszystkich. Nigdy jej nie lubiłam, nie lubię i nie będę lubić.
-Dziewczyny uspokójcie się!- krzyknął Trevor.
Natychmiast za nim przybiegł mój kuzyn, który zaczął oddzielać nas od siebie. Niech będzie. Ja jeszcze nie skończyłam. Kiedyś jej się dostanie... i to porządnie!
-Co ci odbiło!?
-Wyluzuj Trevor. Chce się napić albo...- zaczęłam smyrgać palcem po klatce chłopaka...
-Przestań!
-Niech będzie. Ja idę się jeszcze bardziej upić. Może znajdę jakiegoś chłopaka, który będzie chciał dotrzymać mi towarzystwa.
Już 15 minut później wlewałam w siebie alkohol, tyle ile mogłam go pomieścić. Z dala widziałam Karen, która wciąż parzyła na mnie ze złością. Podeszła do mnie. Nie chciałyśmy się bić, nie tym razem, ponieważ wiedziałyśmy czym to się skończy.
-Dajcie dwie beczki z piwem!- rozkazała dziewczyna.
Już niecałe dwie minuty później stały one obok mnie i Karen.
-Znacie zasady. Kto pierwszy wypije beczkę, ten wygrywa- powiedział jeden z organizatorów wyścigu- Zaczynacie, gdy policzę do 3. Jasne?
Obie pokiwałyśmy głowami, na znak że rozumiemy zasady.
-1,2,3!!
W mgnieniu oka zaczęłyśmy opróżniać beczkę. Od takiej ilości alkoholu aż mi się chciało wymiotować i kręci mi się w głowie, ale muszę wygrać.
Już parę minut później została mi resztka. Gdy dokończyłam już ostatni łyk uniosłam wysoko ręce do góry w celu triumfu.
-TAK!!! I kto jest teraz suką!?
Karen założyła rękę na rękę po czym odeszła ode mnie z zażenowaniem. Postanowiłam pójść do Trevora. Nie miałam już co robić. Dopiekłam Karen, upiłam się. Cele osiągnięte.
-Selena!
-Trevor, kochanie chodź tu do mnie- uśmiechałam się od ucha do ucha.
-Upiłaś się... beczka piwa... nie, nie... nie wypiłaś wszystkiego.
-Mam to powtórzyć, żebyś zobaczył na własne oczy skarbie?
-Wracamy do domu- chłopak powiedział stanowczo.
-Nie, proszę. Moi rodzice mnie zabiją- jak na pijaną powiedziałam całkiem trzeźwo.
-W takim razie zostaniesz u mnie. Słuchaj, ja naprawdę się o ciebie martwię, a ty masz to gdzieś.
-Prze...
I w tym momencie zwymiotowałam. Dobrze, że nikt tego nie widział oprócz Trevora.
-Wszystko w porządku? Choć, zabieram cię stąd.

***
Dojechaliśmy do jego domu. To znaczy na czas wymiany rodzice wynajęli mu dom. Kiedyś mi o tym wspomniał. 
-W takim razie co robimy? 
-Idziemy spać.
-Nie, nie! Śpiewamy!!
*Baby, I'm preying on you tonight

Hunt you down, eat you alive
Just like animals, animals, like animals-mals
Maybe you think that you can hide
I can smell your scent from miles
Just like animals, animals, like animals-mals
Baby, I'm...



So what you trying to do to me
It's like we can't stop, we're enemies
But we get along when I'm inside you
You're like a drug, that's killing me
I cut you out entirely
But I get so high when I'm inside you*

-Proszę cię Selena bądź cicho, bo obudzisz sąsiadów. 
-Lalalalalalalalalalallaal
lalalalalalalalalaallalala
-Przyniosę ci aspirynę i może coś na sen... na pewno ci się przyda. 
-Pójdę spać jak mnie pocałujesz- powiedziałam jak naburmuszone dziecko.
-Obiecujesz?
Chłopaka podszedł do mnie, po czym pocałował mnie delikatnie w usta. Ja pogłębiłam pocałunek. Chciałam, żeby finał dzisiejszego dnia, a raczej nocy był super. No i proszę! Zdejmowałam już powoli swoją bluzkę.
-Zaraz przyjdę... z aspiryną- chłopak puścił mi oczko.
-Aleee...- tupnęłam nogą.
-Obiecałaś.
-Kochasz mnie?
Chłopak nie usłyszał, ponieważ nie był już w tym samym pomieszczeniu co ja. Położyłam się na łóżko. Zmęczenie dawało już o sobie znać. Zamknęłam oczy i po prostu zasnęłam. 
-Tak Selena- powiedział po cichu chłopak. 


*Lucy*
Obudziłam się następnego dnia rano. Pierwsze co przyszło mi na myśl, to mój sen. W głowie ciągle  tkwiło mi słowo "Wampiry". Natychmiast sięgnęłam po telefon. Odruchowo wpisałam ten termin. Wyskoczyły różne strony, które podawały informacje o tych istotach. Nie spodziewałam się tego. Wszystkie strony, słowo w słowo podawały to samo, co mi się przyśniło. Dzisiaj na szczęście sobota. Opuszczam dzisiaj TO MIEJSCE i mam nadzieję nigdy do niego nie powrócić. Dzwoniłam już wczoraj do rodziców. Pewnie zaraz przyjadą. Przed wyjściem pielęgniarka podała mi jakiś lek o nazwie "Werbena". Podobno ma pomóc w zwalczaniu bólu głowy. Ta maszyna pomaga, ale też szkodzi. Konsekwencja - straszny ból głowy.


***
-Weź swoje rzeczy Lucy z bagażnika- powiedział tata. 
-Pewnie.
Podczas powrotu do domu nie rozmawialiśmy ze sobą ani razu. Dzięki Stefanowi zapomniałam o problemach. W tym zalicza się sytuacja finansowa moich rodziców. Muszę się nad tym naprawdę zastanowić. Po 2 godzinach spędzonych w domu postanowiłam poważnie z nimi porozmawiać. Nie tylko na temat pieniędzy, ale i o koszmarach.
-Mamo, tato musimy porozmawiać.
Rodzice spojrzeli na siebie. Na twarzach mieli grobowe miny. Wiedzieli, że czeka nas poważna rozmowa.
-Chyba najwyższa pora- odpowiedziała mama. 
-Przemyślałam to dokładnie i zgadzam się, żebyście wypłacili moje pieniądze z konta. 
-Tak, wiesz wczoraj rozmawialiśmy z twoją siostrą. Pożyczy ona nam trochę pieniędzy. 
-Trochę?- zapytałam podejrzliwie.
-Może więcej niż trochę, ale to nie istotne.
-W takim razie idę do Juilliard- powiedziałam ze łzami w oczach. Wiem, że to trochę głupie, ale to od zawsze było moim marzeniem. Nigdy bym z tego nie zrezygnowała. Nawet bez pieniędzy bym coś wymyśliła. Byłam gotowa oddać gotówkę na podupadający interes rodziców, ale teraz gdy sprawa się wyjaśniła mogę dalej realizować swoje marzenie. Przypomniałam sobie jak dawno nie grałam na wiolonczeli. Od razu po tej rozmowie zagram.
-Wiadomo już coś o chorobie?
-Wykryto jakąś zmianę w twoim mózgu, jednak jeszcze nie wiadomo co to jest.
-Cz-czy to może być rak?
-Pewnie nie. Poza tym nie przejmuj się. Ted która godzina?
-Cholera...spóźnimy się!
-O co chodzi?
-Mamy spotkanie z ważnymi sponsorami. Musimy się szykować- powiedział tata.
Typowe. Zawsze coś im wypada. Nie mają nawet czasu porozmawiać z córką. Idę na górę. Wolę zatopić się w muzyce, niż słuchać kłótni rodziców. Tym razem kłócą się o... zapomnienie o której zaczyna się ich spotkanie. Wzięłam do ręki delikatnie smyczek. I po prostu odpłynęłam. Muzyka to nie tylko pasja. Muzyka to coś, co zostanie w twoim życiu na zawsze. Taki kawałek życia. Możesz przestać, ale zawsze pozostanie to w twoim sercu. Ja nigdy nie zrezygnuję z gry. Zbyt ciężko pracowałam, aby zrezygnować. Poza tym to jest to, co kocham robić i w przyszłości się tym zajmować na poważnie. Z transu wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMS-a.
Od: Stefan
Przyjdziesz dzisiaj na koncert?
Kompletnie zapomniałam. Przecież dzisiaj sobota. Ich zespół cały czas przekładał koncert, a teraz proszę. Oczywiście, że przyjdę. Przecież to ważne dla Stefana.
Od: Lucy
Pewnie. Czekaj xo
Natychmiast dostałam drugiego SMS-a. Nie był on od Stefana lecz od Damona. Swoją drogą dawno go nie widziałam. Ciekawe dlaczego mnie nie odwiedził. Może nawet nie wiedział.
Od: Damon
Spotkamy się dzisiaj piękna? :* 

Od: Lucy
Pewnie, może na koncercie The Vamp?

Od: Damon
Będę czekał.

Usłyszałam warkot odpalającego silnika. Wbiegłam szybko do garażu. Miałam nadzieję, że rodzice jeszcze nie odjechali. Miałam ich zapytać o której wrócą. Aaaa... no przecież. Ich nie interesuje gdzie będę, więc mogę nawet się nie pokazywać w domu przez tydzień. Zaciekawiło mnie jedno. Na żelaznych pułkach przybyło różnych torb oraz pudeł. Nigdy wcześniej ich tutaj nie widziałam. Fakt, rzadko chodzę do garażu, ale mogłabym przysiąc, że ich tu nie było. Postanowiłam zajrzeć. W końcu i tak nikt mnie nie oskarży o to, że przeszukuję garaż w swoim domu. Otworzyłam jedną z toreb. Ku mojemu zaskoczeniu był tam... ŁUK! W następnej też, a w jeszcze innej strzały. Są one inne od wszystkich, bo wykonane są z drewna! Otworzyłam pudła, a tam pistolety i kule wykonane z DREWNA! W innych torbach i pudłach jest jeszcze więcej broni. Jestem pewna, że z taką ilością można by otworzyć mały sklep z bronią. Pytaniem jest dlaczego rodzice trzymają tyle broni w domu. I dlaczego amunicja wykonana jest z drewna. Znów tyle pytań, a brak odpowiedzi. Wiem, że coś się dzieje wokół mnie, ale nie wiem co.

*Selena*
Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Z wczorajszej nocy pamiętam tylko tyle, że byłam z Trevorem na wyścigach. Tam spotkałam Antonia i...Karen! O matko! Karen! 
-Co ja zrobiłam!?
-Cóż, upiłaś się, a potem biłaś się z Karen, a potem wzięłyście udział w zawodach "Kto pierwszy wypije beczkę piwa". 
-Co ty tu robisz? Wygrałam?
-Jesteś u mnie w domu. I tak, wygrałaś. 
-Dzięki ci. Rodzice by mnie zabili. W sumie to dobrze, że wygrałam. Narobiłam ci kłopotów?
-Mnie nie. Narobiłaś raczej kłopotów sobie. Karen obierze cię pewnie jako wroga numer jeden.
-Strasznie się wczoraj zachowywałam?
-Jeśli można to tak lekko ująć.
-Mam jeszcze jedno pytanie: Dlaczego jestem w koszuli? Dobrze pamiętam, że byłam w innym stroju.
-Na swoje ubranie zwymiotowałaś. Nie mogłem pozwolić na to żebyś spała w takich ciuchach.
-Czy my... no wiesz?
-Nie. Chciałaś, ale usnęłaś.
Szkoda- pomyślałam.
-W takim razie jak mnie przebrałeś?
-Rękoma- chłopak uśmiechnął się lekko. 
-Czyli...
-Miałem zamknięte oczy, chociaż wcale nie twierdzę, że tak było. 


***
To chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam do tej pory! Bardzo się z tego cieszę.
Jak widzicie Selena "trochę" zabalowała. 
Co myślicie o rzeczach znalezionych w garażu?
Myślicie, że choroba Lucy jest poważna?
Szabloniarka u której zamawiałam szablon znowu wystawiła mnie do wiatru! Przyznaję, że byłam bardzo wkurzona. Jedno jest pewne - nigdy więcej nie zamówię szablonu w tej szabloniarni. Zamówiłam już szablon u innej szabloniarki, która naprawdę wykonuje solidnie i piękne szablony W TERMINIE! Znaleźć możecie jej link u mnie po prawej stronie w podstronie "Buton". Ma ona jednak 28 dni na wykonanie szablonu, dlatego musicie być cierpliwi. Oczywiście to nie oznacza, że musi być ten czas 28 dni. Może go zrobić za tydzień, a nawet jutro. Proszę o cierpliwość!

* (tekst zaznaczony gwiazdką pochodzi z Maroon 5 - Animals)



6 KOMENTARZY=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 18

*Lucy*
Robiło się coraz ciemniej. Od paru godzin Stefan siedział na fotelu obok, rozmawiając ze mną o wszystkim. Rozmawialiśmy jakbyśmy byli przyjaciółmi od wielu lat. 
-Która godzina?-zapytałam.
-22.00
-Właśnie teraz kończy się pora odwiedzin. Pewnie zaraz przyjdzie pielęgniarka i cię wygoni. Do tego zaraz będę musiała się kłaść, bo muszą podczepić mi te głupie kabelki.
-Jeszcze mamy czas- Stefan wyglądał tak jakby wcale nie chciał wychodzić- po co te kabelki? Dlaczego tu jesteś?
-Już mówiłam. Mam pewne problemy ze snami.
-Coś więcej na ten temat?
Stefan zapytał, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Mam powiedzieć mu o koszmarach, które zmieniają się w jakąś chorobę, której lekarze nie mogą wykryć? Że meczę się od dzieciństwa?
-Dobra zmieńmy temat, bo chyba nie chcesz mi powiedzieć- powiedział poważnie.
-Ok- uśmiechnęłam się nerwowo do chłopaka.
I po tej rozmowie zmieniliśmy temat. Znowu się wygłupialiśmy i śmialiśmy. Trwało to tylko następne 30 minut, ponieważ pielęgniarka ze złowrogim nastawieniem do świata "wyprosiła Stefana" mówiąc łagodnie. Tak naprawdę to zaczęła trochę krzyczeć i się denerwować, czemu Stefan nie wyszedł dawno temu, ale później się trochę uspokoiła. Następnie weszli do mnie lekarze, którzy zaczęli podczepiać mi kabelki na głowie. Duża maszyna, która teraz stała obok mojego łóżka miała towarzyszyć mi przez całą noc. W tym ośrodku, szpitalu... ehh nawet nie wiem jak mam nazwać to miejsce nie miałam co robić całymi dniami. Dzisiaj uratował mnie Stefan, a jutro? Może zadzwonię po Selene, chociaż ona nie odbiera przez cały dzień. Ciekawe czym jest tak zajęta. Dzisiaj już nie mogę o tym myśleć. Muszę iść spać, chociaż wiem, że dopiero dochodzi 11 w nocy. Trochę boję się zamknąć oczy, bo wiem, że mogą mi się śnić koszmary. W dzieciństwie miałam czasami lepsze noce,  to znaczy że nie śniły mi się koszmary. Może i tak będzie tym razem. Gdy lekarze zaczynali podczepiać mi tą maszynę ręce mi się trzęsły, a nogi miałam jak z waty. Nie tak jak się idzie na randkę z wymarzonym chłopakiem, tylko tak ze strachu.

*Stefan*
Dobrze, że przyszedłem. Długo się nad tym zastanawiałem. Pomyślałem, że poczytam sobie kartę Lucy. Klątwa jest nieprzewidywalna, więc te sny o których mówiła mogą mieć związek ze mną lub Damonem. W złość wprawiła mnie tylko ta głupia pielęgniarka, która zaczęła na mnie krzyczeć. Szedłem szerokim korytarzem. Wszędzie było pusto, z racji późnej pory. 
-Przepraszam, ale musisz już opuścić ośrodek- powiedział głos za moim plecami. 
Obejrzałem się. Zobaczyłem tą wredną pielęgniarkę, choć teraz była milsza. Postanowiłem... zresztą co mi zależy. 
-Tak, oczywiście, jednak chce o coś zapytać. 
-Słucham- kobieta powiedziała oschle. Chyba naprawdę chciała się mnie pozbyć, jednak ja się nigdzie nie wybieram.
Rozejrzałem się dookoła, by zobaczyć czy nikogo nie ma. Na szczęście korytarz był pusty, więc mogłem zrealizować swój plan. Spojrzałem głęboko w oczy pielęgniarce. 
-Spójrz na mnie- kobieta momentalnie odwróciła swój wzrok, by zawiesić go na moich oczach.
-Będę mógł przychodzić o każdej porze, której chcesz. Masz być miła dla pacjentów, dla mnie, a w szczególności dla Lucy. Nie chce słyszeć żadnego podniesionego głosu. Zrozumiałaś? Odpowiedz. 
-Oczywiście- kobieta przytaknęła.
-Zaprowadź mnie teraz do miejsca, gdzie trzymacie wszystkie kartoteki pacjentów. Wiesz coś na temat Lucy?
-Lucy Hale? Ma koszmary, przez co zdarzało się, że traciła przytomność. Sny zmieniają się w chorobę, której lekarze nie mogę wykryć od wielu lat. Leczy się od dziecka. Przez parę lat przebywała w naszym ośrodku, ale w innym mieście- powiedziała posłusznie pielęgniarka. 
-Możesz odejść. Zapomnij o tej rozmowie- rozkazałem, gdy kobieta doprowadziła mnie w miejsce docelowe. 
Wyjąłem kartotekę dziewczyny. Zacząłem czytać. Już wiem wszystko o jej chorobie. Postanowiłem, że zostanę. Wejdę do pokoju Lucy i będę siedział tam całą noc. Chce zobaczyć jak postępuje choroba, czy ona tyko śni. Wszedłem ponownie do sali 101. Zobaczyłem śpiącą dziewczynę, a obok niej maszynę oraz podpięte kable do głowy Lucy. Usiadłem na fotelu. I po prostu siedziałem.

*Lucy*
Zaczęłam śnić. Na razie nie było to nic strasznego na szczęście. Wiem, że to dziwne, ale ja po prostu czuję, że śnie. Tego nie da się opisać. Jestem jednocześnie na jawie, ale też mogę... podejmować sama pewne decyzje? Gdy się budzę, to pamiętam wszystko. 
Nagle znalazłam się w swoim pokoju. Na łóżku siedział Stefan czytając jakieś książki, a ja szperałam w Internecie informacje dotyczące wojny secesyjnej. Sięgnęłam po nożyczki, gdy niechcący przedarłam sobie nimi skórę. Natychmiast czerwona ciecz zaczęła mi lecieć z palca. Zaczęłam przekonywać chłopaka, że to nic takiego, jednak on patrzył na krew tak łapczywie. Jego kolor źrenic zmienił się na czerwony. Stefan cały czas krzyczy, żebym uciekała, a ja nie wiem o co chodzi. Zbiegłam na dół. Tam czkał on już na mnie. Podszedł do mnie i wbił się swoimi zębami w moją tętnice. Krzyczę. Naprawdę głośno. 

*Stefan*
Nagle zaczęło się coś dziać. Lucy zaczęła się kręcić. W końcu zaczęła głośno krzyczeć. Natychmiast w maszynie uruchomił się alarm. Nie chciałem zostawić dziewczyny, jednak w oddali słyszę zbliżających się lekarzy. Ostatni raz podbiegłem do dziewczyny. Złapałem ją za rękę, po czym pocałowałem ją w policzek. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna uspokoiła się. To naprawdę dziwne. Może w jakiś sposób jej pomogłem? Sam nie wiem. Teraz muszę się gdzieś ukryć. Wszedłem do innej sali, która służyła pewnie jako gabinet jakiegoś lekarza. Wytężyłem słuch. Wszyscy lekarze myślą, że maszyna jest popsuta, ponieważ gdy weszli do sali to Lucy spała spokojnie. Teraz usłyszałem od jednej pielęgniarki, że maszyna wykryła jakąś dużą zmianę w mózgu. To pewnie nie wróży nic dobrego. Zajrzałem ukradkiem do sali 101. Była już tam tylko pielęgniarka, która podawała jej leki i kroplówkę. Za ścianą cały sztab lekarzy omawiał wyniki Lucy. Dziwili się jak mogło do tego dojść. Chcieli oni umiejscowić ją w jakimś ośrodku. To wszystko wydaje się taki dziwne. Muszę udać się do Rady Starszych, żeby zapytać czy ta choroba ma coś wspólnego z klątwą, 

*Lucy*
Mój oddech stał się spokojny i opanowany. Pamiętam wszystko z poprzedniego snu. Łapię się za swoją szyję, jednak nie wyczuwam żadnej rany. Znowu pojawiłam się w swoim pokoju. Usiadłam na krześle przed biurkiem. Na stronie internetowej został wyświetlony termin "Wampiry". Zaczęłam czytać o tych istotach różne artykuły, choć wiedziałam, że to nieprawda. Piją krew ludzi lub zwierząt. Mają kły i czerwone źrenice. Nie mogą przebywać na słońcu. Są nieśmiertelni, choć można ich zabić drewnianym kołkiem. Potrafią hipnotyzować ludzi. Było tam jeszcze wiele innych informacji. Cały czas miałam przed oczyma tamten sen. Stefan i te artykuły które czytam... to by się zgadzało, ale to niemożliwe. Przecież wampiry nie istnieją. To na pewno tylko zwykłe brednie. 


***
Cóż... jestem zadowolona z tego rozdziału. Ciągle Lucy i Stefan w tym rozdziale. Tak wyszło :D Obiecuje, że w następnym rozdziale będzie Selena i Trevor, a co do Damona to nie wiem. To już 18 rozdział! Blog ma dopiero 3 miesiące, a tu już tyle postów. Zbliżamy się do 20, a tam coś się wydarzy... ale nie powiem co XD Sny Lucy będę zaznaczała kursywą oraz pomarańczowymi literami.
Na moim blogu pojawiła się ankieta "Z kim powinna być Lucy". Znajdziecie ją pod "Moja lista blogów" z prawej strony. Zapraszam!


4 KOMENTARZE=NASTĘPNY ROZDZIAŁ

Obserwatorzy